niedziela, 3 listopada 2013

Zapach morza

               Pociąg wlókł się niemiłosiernie! Dojeżdżałam. W powietrzu czuć już było morze! Nareszcie wakacje, kolejne wakacje u Cioci Heli. Mama jak zwykle postawiła na swoim:                                                                                                                                                           
-Jedź odpoczniesz, wzmocnisz się ,nie przyjmowała sprzeciwu. -Ciocia Hela to tak naprawdę znajoma mamy z czasów studenckich, była samotną kobietą, oprócz kota Romero, mamy i mnie, nie miała nikogo, mieszkała w starym domku na obrzeżach miasta tuż nad samym morzem, mam tu zawsze do swojej dyspozycji pokoi na stryszku, z okna rozciągał się przepiękny widok na okolice. Już stacja! Teraz tylko złapać taksówkę i już będę w objęciach cioci. Spojrzałam w bok! Nie to nie możliwe? znajoma twarz nasze oczy się spotkały na moment, na małą chwilkę, szybko odwróciłam głowę . Jedna myśl uciekać! Dotarłam. Ciocia przywitała mnie gorąco.                                                                                                                                                -Kochanie  jak Ty wyrosłaś, jesteś taka piękna, ale schudłaś! -Na stole istna uczta jak zwykle odkąd pamiętam ciocia będzie mnie faszerować różnymi specjałami.                                                                      
  -Teraz zjedz i idź się rozpakuj ja pójdę do Bożenki bo jest chora.- Bożenka to cioci sąsiadka , jej dzieci rozjechały się po świecie na wakacje przyjeżdżał tylko wnuk Mikołaj, był ode mnie parę lat starszy, od dzieciństwa opiekował się mną, mówił że jestem jego młodszą siostrzyczką, wspólne zabawy, i przebywanie ze sobą, byliśmy bardzo zżyci, na co dzień  w roku szkolnym nie było tyle czasu, On miał swoich kolegów, piłkę i inne pasje , ale wakacje były nasze.  Dopiero tu mogliśmy poszaleć, na wydmach w zaroślach mieliśmy swoje tajne miejsce z którego nie było nas widać. Wieczorami przy latarce czytaliśmy horrory, strasząc się nawzajem. A teraz? widziałam  stał na peronie, udałam, że  go nie poznałam. W poprzednie wakacje coś się zmieniło, stał się jakiś inny, zamyślony, patrzył na mnie  w inny sposób, rozmawiał tak poważnie, czepiał się, miał pretensje,  że za długo rozmawiam ze znajomymi, że czytam samotnie książki, jego zdaniem głupie romansidła, no i stało się kłótnia jedna, druga, nie mogliśmy na siebie patrzeć , a pomimo to tęskniłam za nim. Dotarłam do pokoju, szafa, łóżko i toaletka całe moje szczęście. Wszystko pachniało świeżością, witraż rzucał kolorową tęczę na ścianę, było pięknie i ten szum za oknem... Poczułam na sobie wzrok taki intensywny, niespokojny.                    
-Cześć Majka!- To Majka było takie, miękkie, ciepłe, głos mu drżał. Odwróciłam się do tyłu, w oknie na przeciwko stał Mikołaj, stał i czekał na mój ruch.                                                                                                     
   -Cześć.-odparłam sucho.                                                                                                                                                                       -Wyjechałem po Ciebie, ale chyba mnie nie widziałaś.                                                                                  
 -Chyba nie.-Chciałam zejść na dół.                                                                                                                                                      -Zmieniłaś się, jesteś taka,taka...                                                                                                                                                 
  -Jaka?- spytałam.                                                                                                                                                                
  -Taka dorosła, chyba urosłaś?- odparł, na szczęście babcia coś potrzebowała od niego pożegnał się....czułam się dziwnie, stał się jeszcze bardziej dorosły, jego bujne czarne loki, śniada cera i mięsiste usta robiły wrażenie, a oczy, oczy były jak rozpalone węgliki, musi być ode mnie co najmniej głowę wyższy.                                                                                                                                                                                 
  -Uff.-Zrobiło mi się gorąco to chyba ze zmęczenia, całe osiem godzin, w zatłoczonym korytarzu pociągu, ciekawe czy Mikołaj ma dziewczynę?                                                                                                                               Wieczór był uroczy, ciepło, świerszcze, rechot żab jak w raju! Jestem szczęśliwa, nie było źle, świadectwo nie najgorsze, rodzice starali się jak mogli, mam przyjaciół co można chcieć mając zaledwie siedemnaście lat. Teraz tylko wydmy i pierwszy zachód słońca, spacerowałam po plaży, piasek był ciepły, taki przyjemny, woda za to była zimna i niespokojna. Jak tu zarosło, ledwo odnalazłam ścieżkę prowadzącą do kłody na której zawsze siedziałam z ....Mikołajem.  Zauważyłam, że ktoś na niej siedział.                               -Wiedziałem, że przyjdziesz!- usłyszałam.-Nie mogłem się doczekać!  Nadal się na mnie gniewasz? Dzwoniłem, chciałem przeprosić, pogadać nie odbierałaś. Czy kiedyś mi wybaczysz, zapomnisz? Byłem głupim szczeniakiem, zazdrosnym, nie miałem prawa. Przepraszam.. -Stałam jak wryta, miałam ochotę uciec, zapaść się pod ziemię. Zauważył moje zmieszanie chwycił mnie lekko za rękę.                    -Usiądź proszę, porozmawiajmy jeśli tylko chcesz, możemy nawet pomilczeć, ale zostań.-Posłusznie usiadłam, czułam jego wzrok. Opowiadał, jego ciepły i miły głos sprawiał, że wszystko co złe odchodziło w zapomnienie, miałam ochotę się przytulić,  nic więcej nie potrzebowałam. Tylko tyle i aż tyle. Chciał nadrobić cały rok, pytał, słuchał. Nie zauważaliśmy, kiedy słońce zaszło, przez co zrobiło się chłodno Mikołaj otulił mnie swoją bluzą, przysunął się, objął ramieniem.                                                                                        -Wiesz Majka ja bardzo tęskniłem za Tobą, oddałbym wszystko by było jak dawniej, za te wakacje razem, czekałem na nie, czekałem na Ciebie. -Mówił cicho, jakby nie chciał mnie spłoszyć, tej chwili.    -Chodź wracamy do domu, zmarzłaś, nadal trzymał mnie za rękę, nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie czułam się bezpiecznie.  Nie słyszałam co do mnie mówił, było mi tak dobrze,  nie chciałam by się to skończyło.  Przy drzwiach musnął moje czoło.                                                                         
  -Dobranoc, śpij słodko!                                                                                                                                          
Nie wiem kiedy znalazłam się w łóżku, rano myślałam, że to był tylko sen, jednak na krześle leżała Mikołaja bluza, złapałam ją i  przytuliłam się mocno, pachniała nim, tak przyjemnie.  Usłyszałam śmiech, w oknie stał Mikołaj.                                                                                                                                   
-Zaraz tam u Ciebie będę. Uśmiechnął się, i po chwili zjawił się w moim pokoju. Przytulił mnie tak mocno i serdecznie. Drżałam ze wzruszenia.                                                                                                        
-Majeczko, ja tylko o tym marzyłem, chcę byś była ze mną, byś była moja na zawsze, Kocham Cię!-całował moje usta, to wszystko chyba jest snem pomyślałam, nadal nie wierzyłam w swoje szczęście.  Staliśmy tak dłuższą chwilę. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę czujemy coś do siebie, nie tylko przyjaźń i przywiązanie, a o wiele więcej,  w jego oczach ujrzałam tylko potwierdzenie tego co sama czułam. Byłam przerażona, a jednocześnie najszczęśliwsza na świecie.                                                         
 -Tak, Mikołaju ja też Cię kocham, zrozumiałam to już dawno, chcę być  z Tobą i dla Ciebie.                
Kiedy wakacje minęły? Nie wiem, zbyt szybko, zbyt krótkie, pełne miłości, przywiązania i zrozumienia bez słów. Wiem, że były najwspanialsze!                                                                                                        
 Trzeba było wrócić do codzienności, szkoły, obowiązków, ale w inny sposób patrząc wstecz i w przyszłość, byliśmy zaczarowani, patrzyliśmy przez różowe okulary, a w brzuchach czuliśmy motylki. Chwilo trwaj na wieki!
 




Witajcie:)! Tak oto przedstawiam Wam krótką historię:) Co sądzicie? :)
Przepraszam Was, za wszystko ale nie mam kompletnie czsu na nic, smutno mi z tego powodu.
Wybaczcie mi!
Pozdrawiam i piszcie:) jak coś możecie mnie znaleźć na GG:)
Buziaki:*
Ola:)
Z dedykacją dla mojego Mikołaja:*