niedziela, 18 sierpnia 2013

Kolega Brata cz 52

-Jej, ale mi kochanie brakowało Twojego buziaka.
Zaśmiałam się i spojrzałam w jego oczy.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Przez długi czas nie mogłam usnąć, wpatrywałam się w postać Kuby, któy już smacznie spał.
Miałam ochotę go pocałować i przytulić, ale nie chciałam go obudzić.
Po kilku minutach usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, domyśłiłam się że to rodzice i zeszłam do nich na dół.
-Polu, ty jeszcze nie śpisz?
-Nie mogłąm usnąć, za dużó wrażeń w dniu dzisiejszym.
-Chyba wczorajszym-zaśmiał się tata.
Spojrzałam na zegarek, na którym widniała godzina 0:35., uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie.
-I jak Kuba?-zapytała mama, wchodząc do kuchni.
Poczekałam jak wróci ze szklankami soku pomarańczowego.
-Dobrze, śpi w moim pokoju miał ciężki dzień.-uśmiechnęłam się do rodziców,a oni byli zaskoczeni.
Po chwili mama się ocknęła i wzięła łyk soku.
-Stało się coś?
-Wiele.-powiedziałam tylko.-Nie teraz na to czas.
-Dobrze Kochanie idź się połóż, bo rano nie wstaniesz.
-A jak było w Koninie jeszcze mi powiedzcie.
-Dobrze, właśnie mamy dla Ciebie parę prezentów, dzisiaj od nas dostaniesz jeden, a raczej dwa bo jeszcze od cioci.
-Dla mnie?
-Tak tak, Piotruś wyciągniesz?
-Oczywiście Kochanie.
Tata wyszedł do garażu i po chwili wrócił z torbami. Podał mamie a mama szukała w nich czegoś.
-Proszę.-Rozłożyłam sukienkę, którą kiedyś pokazywałam mamie, że mi się podoba. A po chwili dostałam małe pudełeczko od cioci w którym była bransoletka i pierścionek.
-Dziękuje! ale z jakiej okazji?
-Bo Cię kochamy! a od cioci, jak to ona powiedziała "Bo jesteś najwspanialszą siostrzenicą pod słońcem"-uśmiechnęłam się, a z moich oczu popłynęła łezka szczęścia.
Przytuliłam się do nich jeszcze raz podziękowałam i poszłam do siebie, zatrzyłamam się jeszcze chwilę na schodzach, po czym odwróciłam się w stronę rodziców, który z uśmiechem się przytulili.
-Dziękuje!-powiedziałam po cichu znajdując się tuż koło okna w moim pokoju.-Dziękuję, że są szczęśliwi!
-Kochanie! stało się coś?-usłyszałam zaspany głos Kuby,
-Nie, nie śpij.
-Ale chodź tu do mnie!
Posłusznie położyłam się koło niego i w końcu mogłam się przytulić, po niedługim czasie usnęłam.
Niemiłosiernie dzwonił budzik, Kuba go wyłączył i pocałował mnie w policzek.
-Wstajemy Kochanie!-powiedział nie wypuszczając mnie z ramion.
-Jeszcze tylko dzisiaj, jeszcze tylko dzisiaj.-Wmawiałam sobie a Kuba się zaczął śmiać.
-Tak jeszcze dzisiaj, i cały weekend dla nas!
-Ta myśl daje mi mobilizację.
-Cieszę się!
Zebrałam się z łóżka, poszłam do łazienki zabierając po drodze ciuchy, dni są coraz to bardziej zimniejsze, więc trzeba się ubierać cieplej. Po wykonaniu wszystkich czynności, wyszłam do Kuby, który już był ubrany pokazałam mu sukienkę i biżuterię, jaką dostałam.
-Jest piękna!-powiedział.-Już sobie Ciebie w niej wyobrażam, a nie mówiąc o tym jak widzę Cię bez niej i bez żadnego innego ubrania.-wyszeptał mi do ucha, a po moim ciele przeszedł dreszczyk.
-Kochanie.-powiedziałam, a on mnie pocałował.
-Idziemy już, bo się spóźnisz.-Puścił mi oczko, i złapał za ręke, po czym mnie pociągnął i zeszliśmy do kuchni na śniadanie.
-Dzień Dobry!-powiedzieli rodzice.
-Dzień Dobry!-odpowiedzieliśmy i usiedliśmy do stołu, na którym były kanapki i kakao.
-Smacznego Kochani.
-Wzajemnie.
Co chwile zerkałam na Kube, który się uśmiechał.
...........
-To Miłego Dnia!-powiedział Kuba.
-Paa.-Po chwili byłyśmy już na korytarzu szkolnym.
-Umiesz?-zapytała moja przyjaciółka.
-Uczyłam się, ale zobaczymy jak będzie po kartkówce.
-Dokładnie.
Pierwszą lekcją, była lekcja biologi i kartkówka. Po odpowiedzeniu na sześć pytań, oddałam kartkę nauczycielce, która odrazu sprawdziła moje odpowiedzi, a za chwilę i Ramony.
-Dziewczynki bardzo ładnie napisałyście 5+
Przytuliłyśmy się i zaśmiałyśmy, byłam dumna z siebie, taka mała rzecz a cieszy. Reszta lekcji zleciała szybko, czego nie mogę powiedzieć o lekcji matematyki.
-Mateusz do odpowiedzi!-powiedziała wkurzona matematyczka.
-Pola, ja nic się nie uczyłam, a jak mnie spyta?-oznajmiła zdenerwowana Ramona.
-Ja też nie, miejmy nadzieję, że nas ominie.
-Nic nie umiesz, siadaj jedynka! To teraz poproszę numerek dwunasty Kinge.
-Jej jeden numerek w góre i ja bym poszła.-Westchnęła Ramona.
Rozglądnęłam się po klasie i widziałam przerażenie wypisane na twarzy, nauczycielka nie miała za grosz litości. Bałam się również, sama nie umiałam matematyki, jedyny przedmiot, którego aż tak bardzo nienawidzę. Zawsze miałam z nią problemy, chyba tak było, jest i będzie. Wszyscy ucieszeni i zarazem uratowani dzięki dźwięku rozbrzmiewanego dzwonku, oznaczającego:
"Jesteście wolni, możecie iść uciec stąd jak najdalej."
I tak zrobiliśmy spakowałąm pospiesznie torbę i opuściłam klase wraz z moją przyjaciółką, która dochodziła do siebie. Wyciągnęłam z torby mały batonik i podałam go Ramonie.
-Tak na odstresowanie-powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Zjadła go pospiesznie, pożegnałyśmy się ze znajomymi i opuściłyśmy szkołę, udając się na parking gdzie miał czekać Kuba, jak się okazało on nie przyjechał tylko mój tata.
-Tata? a Kuba?
-Też się cieszę, że Cię widzę.
-Dzień Dobry Panu.
-Dzień Dobry dzień dobry, Kuba nie mógł przyjechać, wsiadajcie bo nie ma czasu.-mówił pospiesznie tata.
Zerknęłam na telefon, miałam wiadomość od Kuby o treści:
-"Przepraszam Cię najmocniej Kochanie!;* ale muszę jechać z rodzicami na wieś do babci, zobaczymy się jak wróce. Mogę nie mieć zasięgu! Kocham Cię ! ;****"
Zrobiło mi się trochę smutno, że nie spędzę tego dnia z nim, stęskniłam się za nim, choć widziałam go rano.
-Co było w szkole?-zapytał tata.
-Dobrze, dostałyśmy piątki z kartkówki.
-To świetnie, gratuluję. Zasłużyłyście na coś dobrego. Zobaczcie pod bluzą.
Ramona odchyliła leżącą na siedzeniu bluzę i wyjęła z pod niej Tofiifee. Uśmiechnęłam się na sam widok.
Zaczęłyśmy pochłaniać słodkie czekoladki, wraz z pomocą taty.
-Dobrze, że kupiłem dwie.-zaśmiał się Tata.
-To dowidzenia.-powiedziała Ramona.-Polu widzimy się później?
-Tak tak.-dopowiedziałam.
-To pa.
-Pa.
-Jesteśmy!-powidadomiłam mamę wchodząc do domu.
-To dobrze, obiad już właśnie nakładam.
Zaniosłam torbę do pokoju, po czym umyłam ręce i zeszłam na dół.
-Smacznego-powiedziałam i wzięłam się za jedzenie zupy gulaszowej, byłam najedzona już pralinkami, ale na siłe wepchałam w siebie kolejne łyżki pysznej zupy.
Opowiedziałam rodzicą o całym dniu w szkole i o lekcji matematyki.
-Trzeba będzie jakieś korepetycje załatwić.-oznajmiła mama.
-Pomyślimy.-dopowiedział tata.
..................
-Tak?-odezwał się tata do słuchawki telefonu.
-Dobrze przyjedziemy. Dobrze cześć.
-Kto dzwonił?-zapytała mama.
-Marek z Marzeną, chcą, żebyśmy przyjechali.
-Dzisiaj?
-Tak.
-Myślałam, że dzisiaj posiedzimy w domu.
-Też tak myślałem, ale nasiedzimy się jeszcze.-powiedział uśmiechnięty tata.
-Ja jestem już umówiona z Ramoną.
-Nie możesz odwołać?
-Nie za bardzo.
-No dobrze, to pojedziemy sami.
-Co ja bym tam robiła?
-Z Dominikiem byś posiedziała i dziewczynami.
-Pewnie i tak go w domu nie ma.
Po odjechaniu samochodu, usłyszałam mój telefon.
-No hej, kiedy przychodzisz?-zapytałam się Ramony.
-Przepraszam Cię Polu! Ale jadę z rodzicami do babci na imieniny.
-Nie mogłaś zadzwonić pięć minut temu, bym pojechała z rodzicami do przyjaciół.
-Przepraszam.
-Już dobrze, nic się nie stało.
-Na pewno?
-Tak. Baw się dobrze.
-Ty też.-na pewno będę sama w domu.
-Pa.
Zapowiada się bardzo miłe samotne popołudnie. Snując się z kąta w kąt, zaczęłam czytać książkę, niewiedząc kiedy byłam już na dziesiątym rozdziale. Spojrzałam na zegarek na którym była 18:46.
Rodzice prędko nie wrócą, więc trzeba coś wymyślić do tego czasu, Kuba nie odpisuje na moje sms'y, w których pytałam "jak tam?, kiedy wracasz?, co robisz? etc."
Zaczęłam odrabiać lekcje, by się nie nudzić, wszystko szybko skończyłam, wraz z tym skończyły mi się pomysły na nude. Zeszłam na dół, wsypałam sobie czekoladowych płatków i wlałam wody truskawkowej, usiadłam przed laptopem i zaczęłam oglądać filmy.
-Kochanie! Wstawaj.-usłyszałam głos mamy.
Otworzyłam oczy, i zdałąm sobie sprawę, że usnęłam przy filmie, nie wiedząc nawet kiedy,
-Która godzina?-zapytałam ziewając.
-Coś po dwudziestej trzeciej.
-Idź się połóż.-powiedział tata, i tak zrobiłam, położyłam się do łóżka nawet się nie myjąc, nie miałam siły rano to zrobię, przeczytałam jeszcze sms'a od Kuby:
-"Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie widziałem żę mam wiadomość, jest rodzinnie :) poznałem dużo kuzynostwa, którego jeszcze nie miałem okazji poznać. Wracam jeszcze dzisiaj wieczorem."- wiadomość dostałam o dwudziestej dwadzieścia, może już jest w domu, rozmyślając usnęłam, nawet nie odpisawszy na sms'a.
Obudziłam się bardzo wcześnie bo tuż przed siódmą, z przerażeniem rozglądnęłam się po pokoju, śnił mi się Kubą z Sarą, i tym że razem byli u jego babci. Ucieszyłam się że to był tylko sen,  ale to mnie nie uspokoiło, w końcu w każdym śnie jest jakaś garstka prawdy. Wstałam i ubrałam dresy, po czym poszłam pobiegać, nigdy tego nie robię, ale dzisiaj miałam taką potrzebe. Zamknęłam rodziców na klucz i napisałam im kartkę by się nie martwili. Biegłam wzdłuż rzeczki piaskową drużką, mogłam podziwiać jak przyroda budzi się by zacząć nowy dzień.






Hej!
Tak oto kolejna część, połowę napisałam już jakiś czas temu, ale nie dodałam jej wcześniej, ponieważ wydawała mi się za krótka.
Więc dodaje teraz. Mam nadzieję że się spodoba.
Idę spać, bo rano do pracy.
Dobranoc Kochani:* Dziękuje za tak Wspaniałe komentarze, które mnie mobilizują i pokazują że są osoby, które chcą czytać moje bazgroły, że tak to ujmę :)
Pozdrawiam:) i uciekam do następnego :*
Ola:)


niedziela, 4 sierpnia 2013

Kolega Brata cz 51

Po wielu próbach nie mogłam się dodzwonić, opadłam zrezygnowana na łóżko.
Minęło piętnaście minut, po czym zerwałam się z łóżka, i zeszłam na dół, w zamiarze zrobienia sobie gorącej herbaty. Bez skutku dzwoniłam i dzwoniłam na Kuby komórkę.
-Cholera..-wypowiedziałam w myślach. Czuć bezradność, która opanowuje Twoje ciało, myśli, fakt, że nie wiesz co się dzieje przyprawia Cię o napływ nieznanych emocji, dreszczy, które przechodzą od czubka głowy, aż po same końcówki palcy u stóp. Po raz setny wybrałam numer Kuby, po chwili usłyszałam.
-"Przepraszamy wybrany abonent jest w tym momencie nieosiągalny, prosimy spróbować ponownie...."
Kolejne wybieranie numeru, przerwał mi piszczący gwizdek od czajnika, wyłączyłam szybko i zalałam kubek herbaty, nie zauważając nawet, że zrobiłam to i z drugim kubkiem, w którym zawsze robiłam herbatę Kubusiowi. Oparłam się o drzwiczki lodówki, która ochłodziła trochę moje ciało.
-Tak?-odebrałam szybko telefon, nie patrząc na to kto dzwoni.
-Cześć Córciu!Usłyszałam głos mamy.
-Ah to Ty Mamo.
-Coś się stało?
-Nie nic, a może.
-Polu? co się dzieje.
-Kuba pojechał ponad dwie godziny temu do sklepu i go do tej pory nie ma, a miał być dosłownie za chwile.
-Na pewno wszystko jest dobrze, próbowałaś się dodzwonić?
-Tak, bez skutku ma wyłączony telefon.
-Nie martw się na zapas, będzie dobrze!
-A co wy robicie w Koninie?
-Musieliśmy parę spraw załatwić, a teraz odwiedziliśmy ciocie.
-Dobrze, a kiedy wrócicie?
-Jeszcze trochę i będziemy wracać, ale wiesz jaka jest ciocia.
-Wiem wiem, dobrze mamo pozdrów wszystkich, ja kończę bo może Kuba dzwonić w tym czasie.
-Dobrze kochanie!Uważaj i się nie martw.
-Pa.-powiedziałam i się rozłączyłam, sprawdzając po raz kolejny czy się mogę połączyć.
Po raz któryś usłyszałam znany mi tekst. Przechodząc do salonu, usłyszałam pukanie do drzwi, szybko do nich podbiegłam zapominając spojrzeć kto przyszedł, otworzyłam je i ujrzałam Kubę.
-Przepraszam.-powiedział, po czym wpuściłam go do domu.
-Martwiłam się!-powiedziałam, chciałam odwrócić wzrok, lecz ujrzałam jego rękę, która była poważnie skaleczona.-Ty krwawisz!-powiedziałam dokładnie przyglądając się jego dłoni.
-Wiem! Przepraszam,że tak wszystko wyszło, miałem jechać tylko na chwile, ale zatrzymała mnie pewna sprawa.
Zaprowadziłam go do łazienki gdzie miałam apteczkę, zaczynając opatrywać jego rękę, on się tłumaczył.
-Więc zobaczyłem....Marcina i po prostu musiałem mu pokazać gdzie jego miejsce.
-Kuba!-powiedziałam ze łzami w oczach. Zostawiłam go w łazience a sama ją opuściłam, po chwili wracając z listem, który dzisiaj dostałam.
-Przeczytaj!-Powiedziałam, i kontynuowałam opatrywanie rany. Dopiero teraz dostrzegłam, że ma opuchnięte oko, i jest poobijany.
Spojrzał się na mnie ze smutkiem w oczach.
-Przepraszam, nie chciałem..nie wiedziałem.
-Już dobrze. Chciałeś dobrze, i dziękuje że stajesz w mojej obronie.
-Kochanie, jak by mogło być inaczej, bałem się o Ciebie.-Przytuliłam się do niego, a on tylko syknął.
-Przeprasza.-wypowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.-Ale wiesz, że nie rozwiązuje się spraw przemocą?
-Tak wiem, ale po prostu musiałem. Głupio mi!
Cała złość, nagle zniknęła, cieszyłam się, że jest koło mnie, ale wiedziałam że ni możemy tego tak zostawić.
-Muszę go przeprosić!-powiedział Kuba. Zaskoczył mnie tym lecz miał w zupełności rację.
-Załatwmy to od razu, skoro jutro wyjeżdża.
-Dobrze.-powiedział załamany, po czym poszliśmy do mojego pokoju, gdzie zadzwoniłam do Marcina, którego tak na prawdę nie chciałam widzieć, ciągle się jego bałam, chciałam odwlec to spotkanie ale nie mogliśmy tego zostawić, by nie wynikły z tego problemy.
-Marcin?
-Tak, Polu jak miło twój głos usłyszeć.
-Musimy wszyscy porozmawiać, trzeba wyjaśnić parę spraw, mógłbyś przyjechać?
-Tak, jest tam On?
-Jest, i chce Ci coś powiedzieć.
-Ehhh....niedługo będę.
Kuba leżał obolały na łóżku, ja mu się tylko przyglądałam, tak jak on mi, widziałam, że chce coś powiedzieć, ale bał się, bał się mojej reakcji. Choć ja z jednej strony byłam z niego dumna, bo stanął w mojej obronie. Wiem, że mogę na niego liczyć, a z drugiej było mi smutno, że z mojego powodu bił się z nim.. Nie chciałam, żeby coś złego się stało, ale jak na razie jest dobrze, i żeby wszystko było dobrze.
-Za dużo komplikacji-pomyślałam, i zerknęłam za okno, gdzie było widać multum gwiazd.
-Jesteś na mnie zła?-zapytał się.
-Nie, nie jestem.-powiedziałam i podeszłam do łóżka.
Wskazał mi ręką miejsce tuż koło niego bym usiadła.
-A jak by Ci się coś stało? nie darowałabym sobie!
-Skarbie, nic mi nie jest. Nie martw się, wiem że źle zrobiłem, chciałbym to naprawić.
Uśmiechnęłam się lekko, nie potrafiąc się powstrzymać od łez, dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić, że mogło to się gorzej skończyć. Po kilku minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, zeszłam na dół, otwierając ostrożnie drzwi ujrzałam Marcina, równie poobijanego jak Kuba. Zaprosiłam go do środka i za proponowałam sok, po powrocie z kuchni widziałam oby dwóch siedzących na kanapie ze spuszczoną głową. Postawiłam przed nimi soki, i usiadłam na przeciwko nich.
-Przepraszam Cię Marcin!-powiedział Kuba.-Nie powinnienem.
-W sumie to i ja Ciebie muszę przeprosić, w końcu sprowokowałem Cię do tego.
-Rozejm?
-Rozejm.-odpowiedział i podali sobie dłonie.
Przyglądałam się im, w głebi serca cieszyłam się, a z drugiej strony bałam się cokolwiek zrobić ruszyć sie, by zaraz znowu się nie pokłócili, chciałam wymknąć się nie zauważona z pokoju, by mogli sobie na spokojnie wyjaśnić bez mojej obecności, w końcu to wszystko przeze mnie. Poczułam na sobie wrok, i Marcina i Kuby, coraz bardziej bałam się spojrzeć na nich.
-Polu....-usłyszałam Marcina.-Ciebie również chce przeprosić, wiem że źle postąpiłem, nie oczekuje, że mi wybaczysz, ale chce byś wiedziała, że bardzo ale to bardzo mi przykro, że byłem na tyle głupi żeby Cię krzywdzić. Nie dziwię się Kubie, że chciał mnie ustawić do pionu, sam bym to zrobił na jego miejscu.
-Ja też chce Cię przeprosić, że narażałem Cię na to wszystko, że bałaś się o mnie, a ja nawet się nie odezwałem, i za to całe zajście.-dopowiedział Kuba.
Czułam w tym momencie jakąś blokade, która nie pozwoliła mi oderwać wzroku z podłogi. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, bałam się choć nie miałam czego, choć w tym momencie nie jestem już niczego pewna. Mam wrażenie że jedno moje słowo, a wszystko runie i będzie znowu źle.
Skuliłam się jeszcze bardziej, pozwoliłam moim powieką zamknąć się, na krótką chwile, bym mogła przyswoić wszystkie informacje, bym mogła dopuścić rozsądek, a przedewszystkim serce do głosu.
-Kochanie.-Usłyszałam, otworzyłam oczy i zerknęłam na nic, wpatrzonych we mnie.
-Jaa....-zaczęłam się jąkać, jak bym nagle nie pamiętała jak się mówi.-Wybaczam Wam obu, cieszę się, że....już wszystko sobie wyjaśniliście, i mam nadzieję, że się to nie powtórzy,ale wiem też że to jest moja wina.
Oni spojrzeli się na mnie zaskoczeni, i zakłopotani.
-Ale jak to?
-Po prostu gdyby nie ja to wszystko było by dobrze.
-Polu, to na pewno nie Twoja wina, tylko nasza.
-Dokładnie-dopowiedział Marcin.-Ja już sobie pójde, rano mam samolot. Pola pamiętaj nie Twoja wina. Życzę Wam z całego serca szczęścia, chce to wszystko naprawić.
-Dziękujemy-powiedział Kuba, pożegnałam się z nim i zniknął za drzwiami.
-Czy będzie już wszystko dobrze?-zapytałam.
-Tak Kochanie!
Szybko podniosłam się i przytuliłam Kubę, nie zwracając już na nic uwagi.
-Dziękuje za tą piękną wiadomość, żałuje, że nie przeczytałam jej w szkole.-uśmiechnęłam się i złapałam Kube za rękę, po czym znaleźliśmy się u mnie w pokoju. Dałam mu jakieś spodenki mojego brata i położyliśmy się do łóżka, cieszyłam się że mogę usnąć w jego ramionach. Marzyłam już tylko o tym by ten dzień skończył się najszybciej. Wtulając się w tors poczułam się bezpiecznie, wszystkie moje lęki minęły, nie czułam się zagrożona.
-Będę pisał częściej takie wiadomości!
-Dobrze, trzymam Cię za słowo.
Uśmiechnął się i życzył mi kolorowych snów. Przytuliłam się jeszcze mocnej, pocałowałam go lekko, lecz namiętnie.
-Jej, ale mi kochanie brakowało Twojego buziaka.
Zaśmiałam się i spojrzałam w jego oczy.
-Dobranoc.
-Dobranoc.

Witajcie:)
Miałam dzisaj wolny wieczór, więc napisałam kolejny rozdział, zaczęłam go już po południu, lecz dopiero teraz skończyłam. Jest on może trochę bez ładu i składu, ale starałam się. Dziękuje Wam że jesteście.
Do zobaczenia wkrótce, Idę spać Dobranoc:* Miłego jutrzejszego dnia:)
Ola:*

sobota, 3 sierpnia 2013

Kolega Brata cz 50

-Ja też skarbie!
Po wejściu do szkoły, już chciałam kończyć lekcje i widzieć się z Kubą.
Dzień w szkole minął mi niespodziewanie szybko, od razu po usłyszeniu dzwonka, wybiegłam razem z Ramoną z klasy, po czym udałyśmy się na plac przed szkołą, gdzie z daleka widziałam opartego Kubę o maskę samochodu, podbiegłam do niego i rzuciłam się w jego ramiona.
-Jak ja się za Tobą stęskniłam!-powiedziałam i spojrzałam w jego oczy, które zaiskrzyły.
-Kotku! uwierz mi że ja też!
Ramona uśmiechała się i przyglądała się nam. Niedługo po tym ruszyliśmy do domu.
-Polu, Twoi rodzice poprosili bym przekazał Ci, że pojechali do Konina, i wrócą późno, a nie mogli się do Ciebie dodzwonić.
-Tak? -wyciągnęłam telefon z kieszeni.-No tak, nic dziwnego jak telefon mi się rozładował.
Kuba się roześmiał i zerknął na mnie.
-Więc ode mnie sms'a też nie odczytałaś?
-Nie, a jakiego?
-Naładujesz telefon to zobaczysz. 
-Poluś pamiętaj że mamy jutro kartkówke z biologi.-powiedziała Ramona.
-Tak tak pamiętam.
Ta się tylko uśmiechnęła i pożegnała, po czym wyszła z samochodu i poszła do domu.
-Misiek?
-Tak Skarbie?
-Wejdziesz?
-No nie wiem, nie wiem.
-Bardzo Cię proszę nie chce sama być. 
-A jutrzejsza kartkówka?
-Pomożesz mi się przygotować. Prosze, prosze....
-Dobrze.-Puścił mi oczko, i podał klucz, który podali Kubie moi rodzice.
Po wejściu do domu, od razu udaliśmy się do kuchni. Odgrzaliśmy sobie spaghetii, i zjedliśmy wspólnie oglądając film.
-No to teraz Ty się pouczysz, a ja..a ja jeszcze nie wiem co w tym czasie będę robić.
-Powiem Ci, że mi się strasznie nie chce.
-Wiem kochanie! ale nie chce byś przezemnie nie zaliczyła.
-Spokojnie, ale dobrze chodźmy do mnie do pokoju.
-Mam pomysł.
-Jaki?
-Ja pojade do sklepu, kupie coś słodkiego, by ci się lepiej uczyło.
-Kochany jesteś!
-Wiem.-powiedział, i się zaśmiał, pocałował mnie w policzek, i poszedł, dorzucając tylko, a Ty się idź przez ten czas poucz.
Otwierając książkę, miałam straszliwie mało ochoty by się wziąść za nauke, spojrzałam ile mam materiału, i od razu się uśmiechnęłam, miałam zaledwie cztery niepełne strony, i same powtórki z zeszłego roku.
Nie minęło nawet 20 minut jak opanowałam, dwie pierwsze strony, Kuby nadal nie było, więc uczyłam się dalej, choć moje myśli odbiegały od treści, i skupiały się na tym dlaczego Kuby jeszcze nie ma. 
Coraz bardziej się martwiłam i zastanawiałam, zorientowałam się, że nie podłączyłam jeszcze telefonu, po czym szybko wstałam i uruchomiłam telefon. Po kilku chwilach, dostałam sms'y z całego dnia.
Były też powiadomienia, że numer ten chce się ze mną skątaktować, już po raz któryś, był nim numer moich rodziców. Tak jak i sms od Kuby, o treści:
-"Kochanie Ty moje, nawet nie wiesz jak tęsknię, pragnę Cię przytulić, i zobaczyć Twoją buzie, i uśmiech, który sprawia mi tyle radości, jestem taki szczęśliw, że Cię mam, gdybym mógł to bym Cię nie wypuścił nawet na chwile, abyś była ze mną, 24h na dobę. Pocieszam się faktem, że jeszcze kilka godzin, jeszcze kilka minut, i Cię zobacze, przytule, pocałuje!<3"
Po przeczytaniu, w moich oczach ukazały się łzy szczęścia, odczytałam go po raz kolejny,
-Jestem taka szczęśliwa!-pomyślałam.
Na zegarze wybiła 16:40.
-Pewnie pojechał do jakiegoś supermarketu i dlatego mu się zeszło.-wyszeptałam i usiadłam na parapecie.
Wzięłam książkę do ręki, i zaczęłam przewracać strony, tu i ówdzie czytając, opuszczając to co nie istotne. Po opanowaniu materiału minęła równa godzina, od kąd nie ma Kuby.
-Zadzwonię do niego!-powiedziałam sama do siebie, i ruszyłam w kierunku telefonu, nie zdążyłam wziąść telefonu, gdy usłyszałam dzwonienie do drzwi.
Zeszłam prędko na dół, i spojrzałam przez wizjer, nie ujrzałam tam Kuby tylko obcego mi faceta, z bukietem róż.
Uchyliłam lekko drzwi.
-Dzień Dobry!-Usłyszałam głos mężczyzny.
-Dzień Dobry!
-Ja przynoszę bukiecik dla Poli....
Nie dałam mu dokończyć.
-Tak to ja. Od kogo?
-Wszystko na bileciku...a raczej w liściku.
-Dziękuje!, Miłego dnia życzę.-Pokwitowałam i zamknęłam drzwi. 
Podekscytowana wyjęłam sporej wielkości list, i zaczęłam czytać.
-" Witaj Piękna! Wiem, że chciałabyś bym dał Ci spokój, ale wiesz, że to nie jest łatwe, próbowałem wszystkiego, ale nie daje rady się odkochać. Wiem też, że ciągłym nachodzeniem Cię, zaczynasz się mnie bać, bądź już się boisz, nie chce tego. Więc usunę się na jakiś czas z Twojego życia, nie musisz się mnie obawiać, ja wyjeżdżam do Angli, wróce za jakiś czas, może wtedy będziesz chciała choć chwile ze mną porozmawiać. Ten bukiet dla Ciebie w przeprosinach, mam nadzieję, że się podoba, i że je lubisz. Przepraszam Cię Polu! Żegnaj.... Marcin."
Z wrażenia usiadłam na łóżku,.
-Czy to znaczy, że już wszystko będzie dobrze? Że nie będę się bać gdziekolwiek iść.- Kamień spadł mi z serca, i uśmiechnęłam się. Zdałam sobie sprawę, że mija już kolejna godzina od kąd nie ma Kuby, pobiegłam czym prędzej na góre, by zadzwonić do Kuby. 
Po wielu próbach nie mogłam się dodzwonić, opadłam zrezygnowana na łóżko.


Hej! Witajcie po mojej długiej nie obecności, nie miałam zbytnio kiedy napisać tego rozdziału, ciągle coś a to do pracy a to gdzieś. Niedługo kolejny rozdział. Pozdrawiam:* 
Ola! Dziękuje za wyrozumiałość.