Telefonu nawet nie włączałam, i nie miałam kontaktu z szarą rzeczywistością, lecz żyłam chwilą teraźniejszą.
Po kolejnych godzinach, które ciągnęły się niemiłosiernie długo, usnęłyśmy, nie było to łatwe zadanie, gdy moje powieki pomimo, że ciężko opadały, oczy były zmęczone, a głowa bolała jakby miała zaraz eksplodować nie ułatwiały mi tego. Gdy przebudziłam się, zerknęłam zegarek na którym widniała dziewiąta dwadzieścia, mamy niedziele, kolejny dzień, kolejna walka z samą sobą, ze swoimi cholernie rozchwianymi emocjami. Nie chciałam dopuszczać myśli, że..że to już koniec. Czy to się tak ma skończyć? Leżąc tak i wpatrując się w sufit, nie przychodziło mi żadne racjonalne wytłumaczenie, ani żadna możliwość zadecydowania co dalej, nie teraz, teraz jedyne o czym mogę marzyć, to żeby zakopać się gdzieś głęboko, by nikt, kompletnie nikt nie mógł mnie znaleźć, ale nawet to w tym momencie jest najmniej realne. Czułam jak moja przyjaciółka wpatruje sie we mnie od dłużeszgo czasu.
-Czy moje życie, zawsze musi być takie porąbane? Czy ja zawsze muszę mieć pod górke? Czy kiedykolwiek będę w pełni szczęśliwa?-zapytałam, wiedząc że i tak nie uzyskam żadnej odpowiedzi.
-Poluś, kochanie! Nie mów tak, to chwilowe, zobaczysz jeszcze wszystko się wyjaśni. Ale pamiętaj zawsze będę przy Tobie!
-Dziękuje-tylko tyle zdałam z siebie wydusić. Niespodziewanie po chwili ktoś wtargnął do mojego pokoju.
-Dziewczynki, dalej wstawajcie. Nie spędzicie chyba całego dnia w łóżku?-zapytała podekscytowana mama.
-Stało się coś?-wydukałam. Mama dziwnie się na mnie popatrzyła.
-Nie wręcz przeciwnie, a Ty Poluś jakoś niewyrazie wyglądasz,źle się czujesz?
-Dobrze się czuje.-odparłam.
-To dalej wstawajcie, zaraz Marek po was przyjedzie.
-Po nas?-zapytała zaskoczona Ola
-Tak, tak ale myśle że on wam sam wszystko opowie.- Byłyśmy w szoku, nie wiedząc o co w tym wszystkim chodzi, jakieś tajemnice, sam nam powie, czy mamy się bać? moje myśli jak zwykle kłębią się, nie mogę się na niczym skupić, parę dni i czerwiec i coraz więcej wolnego i wakacje, teraz czuje że potrzbuje odpoczynku, dużo odpoczynku i wyjazdu, tak! tego najbardziej potrzebuje. Ubrałam sukienkę i sandałki, spięłam włosy w koka, pojedyncze kosmyki opadały mi na twarz, przejechałam tuszem po moich rzęsach po czym musnęłam usta pomadką. razem z Olą, byłyśmy gotowe na coś o czym nie miałyśmy kompletnie pojęcia.
-Mam ochotę przeleżeć cały dzień w łóżku!-odparłam.
-To nie zmieni niczego, od problemów nie uciekniesz.
-Zawsze można spróbować.
-Nie marudź, napewno Twój brat wymyślił coś fajnego.
-Nie wątpie.-odrzekłam na odczepnego.
Na śniadaniu nie tknęłam niczego, nie mogłam przełykać nawet śliny, rodzice nerwowo mi się przyglądali, tylko czekać jak zaczną wypytywać.
-Jestem!-usłyszeliśmy po chwili głos Marka, pierwszy raz od dawna cieszę się że go słyszę, uratował mnie od zbędnych pytań, i tłumaczeń.
-Gotowe?-zapytał.
-Tak, tylko powiedz na co?
-Zobaczycie.-odpowiedział i skinął głową. Ruszyłyśmy za nim, pożegnałam się jeszcze z rodzicami i poszłyśmy do samochodu gdzie czekała Paulina narzeczona brata, jak wspominałam dużo się wydarzyło, a między innymi to, że niedługo na świat przyjdzie mały skarb. Termin na koniec maja, a to tuż tuż. Paula zmęczona już od ciężaru brzuszka, ale uradowana i ucieszona tak jak i mój brat.
-Jak się czujesz?-zapytałam.
-Wspaniale, może trochę boli jak się maluszek wierci, ale tak cieszę się że już niedługo będę mogła go przytulić.
-Agh..a ja zostane taką prawdziwą ciocią-westchnęłam.
Wszyscy się zaśmiali, nawet mi się poprawił nieco nastrój, lecz zaraz zniknął, gdy zobaczyłam Kubę, który stał na chodniku i obserwował nas. Marek wkurzył się widząc go.
-Przecież rozmawiałem z nim do cholery!-a jednak, ale o czym? co się dowiedział, Mar...ku powiedz mi, proszę. Nie dałam rady się odezwać, z oczu płynęły mi tylko łzy. Marek wysiadł z samochodu i poszedł do Kuby, dyskutowali z pieć minut, które dla mnie były wiecznością, nie dałam rady, wyszłam z samochodu niezauważona, dziewczyny były skupione na akcji chłopaków. Skierowałam się do parku, jedynego azylu, pomimo wielu złych wspomnień, i wydarzeń jakie się tam wydarzyły, lecz to mogło być jedyne miejsce gdzie mogłam być sama. Po kilku chwilach byłam na miejscu, usiadłam na jednej z ławek i patrzyłam się w otaczające mnie miejsce, na przechodniów, którzy mnie mijali, na te małe szkraby które ganiały się wokół drzew, i na..na pary zakochane, które nie widziały nic poza sobą. W tym momencie najardziej potrzebujemy osoby, która by nas przytuliła, byśmy czuli czyjąś obecność, a nie skrają pustkę, samotność. Takie balansowanie na krawędzi, gdzie się nie ruszysz i tak spadniesz. Pytanie czy człowiek kolejny raz będzie potrafił się podnieść? Spojrzałam na zegarek, który widniał na mej ręce, wskazówki poruszały się w swoim tępie, z sekundy na sekunde, z minuty na minutę, czas dłużył się, a ja czułam się coraz gorzej.
-Z tego szczęścia najlepiej bym skakała...z mostu..pod pociąg.-wyszeptałam, pozwoliłam łzą swobodnie spływać po moich policzkach.-Niedługo wyląduje psychiatryku,
-Nie pozwole na to!-usłyszałam znajomy mi głos, odkręciłam głowę, i ujrzałam Damiana, zawsze tam gdzie go potrzebuje.
-Co Ty tu robisz?-zapytałam z drżącym głosem.
-Musiałem się przejść, i postanowiłem że pójdę do parku, w sumie coś mi kazało tu przyjść.-spojrzałam na niego, a on dosiadł się do mnie, nie mówił już nic, tylko siedział ze mną w ciszy, i patrzył się w to samo miejsce co ja. Nie pytał o nic, tkwił w cichej nadzieji, że sama mu powiem, ale nie chciałam kolejny raz tłumaczyć tego samego, oparłam się na jego ramieniu, powieki opadły bezsilne, łzy przeciskały się i płynęły po moich zaróżowionych policzkach. Damian poczuł na swojej koszulce krople łez, po czym przejechał swoją dłonią po moich policzkach, przytulił mnie, a ja nie protestowałam.
-Jesteś wspaniałym przyjacielem!-wyszeptałam
-A Ty wspaniałym, przeuroczym łobuziakiem.-pomimo wszystko uśmiechnęłam się. Czułam, że powinnam już wrócić do domu, pomimo że minęła dopiero godzina.
-Przepraszam Damianie, ale muszę już iść, i zarazem dziękuje, że byłeś prz mnie.
-Polu, nie dziękuj, jesteś wspaniałą osobą, zasługujesz na wszystko co najlepsze, nie chcę byś była smutna, i nie pozwole by Cię ktoś skrzywdził, gdyby to miało nawet zależeć od mojego życia, nie wahałbym się ani minuty.
-Nie jestem tego warta.-wydukałam
-Nawet tak nie mów! Jesteś warta, wiem co mówię, jesteś najwspanialszą osobą jaką poznałem.
-Dziękuje, jestem Twoją dłużniczką.
-Nie jesteś, jestem Toim przyjacielem, jedyne czego oczekuje to żebyś była szczęśliwa!-wymusiłam uśmiech, i pożegnałam się z Damianem, miałam niezły mętlik w głowie, i on mi go zrobił, coraz bardziej dostrzegałam coś czego do tej pory nie widziałam, a może nie chciałam widzieć.
-Jest ze mną jeszcze gorzej niż myśłałam!-wyszeptałam, odchodząc od mojego przyjaciela.
Wychodząć z parku słyszałam krzyki, jakby ktoś kogoś szukał, po kilku sekundach usłyszałam wyraźniej "Pola" czyżby mnie szukali. Wyczuwam kłopoty.-pomyśłałam.
-Tam jest!-krzyknęła Paulina.
-Pola! co ty sobie myślisz-wypowiedział zdyszany Marek, po czym nie czekając na odpowiedź mnie przytulił.
Ola dołączyła niedługo po tym, a Kuba widział że się znalazłam, pomachał mi niepewnie ręką, a ja zamknęłam oczy nie mogłam na niego patrzeć, jeszcze nie teraz, z szybko.
Zabrali mnie do samochodu, i ruszyliśmy w niezanym mi kierunku.
Witajcie:*
Dziękuje za wyrozumiałość! Tak więc spięłam się i napisałam kolejny rozdział. Nie wiem czy mi wyszedł, pisałam go pod natchnieniem mojego niezbyt dobrego humoru, jak się zaczyna coś walić, to wszystko naraz. Czuje się jak Pola, która balansuje na krawędzi, zastanaiam się czy ona się upodobnia do mnie czy raczej ja do niej. Pytanie na które muszę sobie odpowiedzieć, jak i na wiele innych zadanych pytań, na które i tak pewnie nie znajdę odpowiedniego rozwiązania. To na tyle mojego użalania:D Miłego Weekendu Kochani ;* Do usłyszenia.
Ola;3