sobota, 28 września 2013

Kolega Brata cz. 54

-No już dobrze, odpoczywaj. I przepraszam za wczoraj, że nie spędziliśmy tego dnia razem.
-Nic się nie stało Kubuś.
Uśmiechnął się i mnie przytulił,
Leżeliśmy tak przez dłuższy czas. Mijała godzina na godzinę, pogoda coraz bardziej się psuła. Nie chciałam by to wszystko się zmieniło nigdy! Jest dobrze tak jak jest, co z tego, że boje się, że nie wiem co z tego wszystkiego wyjdzie, jaka będzie nasza przyłość, czy razem? czy osobno? tak na prawdę nikt tego nie wie. Z czasem się przekonamy, i zobaczymy czy przetrwa nasz związek, nic jednak nie zmieni faktu, że czuję się bezpieczna, i kochana. Każdy w końcu chce mieć osobę, która będzie ją kochać, i którą my będziemy kochać, naszą drugą połówkę, zdałam sobie sprawę, że nigdy nic nie wiadomo, wszystko może ulec zmianie w jednej minucie, tylko nie teraz, nie wtej, najlepiej nigdy.
-Kochanie! o czym tak myślisz?-otrząsnęłam się i spojrzałam na leżącego Kube.
-O nas, w sumie to o wszystkim, nie umiem określić jedej rzeczy.-Uśmiechnęłam się i zerknęłam po raz kolejny za okno.-A Ty?
-O...o o tym co do tej pory się działo, o tych wszystkich przeciwnościach, ale i wspaniałych chwilach spędzonych razem.
-Popatrz, przez tak króki czas się tyle stało.
-Trochę tego było.
Pocałował mnie w czoło i zaczął opowiadać o wizycie u babci.
-Mówie Ci jak ja się najadłem, co chwile babcia, a może coś jeszcze wnusi, zjedz to, zjedz tamto.
Śmiałam sie z opowieści Kuby, i słuchałam uważnie, próbowałam sobie to wszystko wyobrazić, rodzinę, stół, różdnorodne potrawy, dzieci biegające po pokoju. Psa szczekającego z podwórka, i kota grzejącego się przy kaloryferze. I przedewszystkim tą atmosfere rodzinną. Ahh jak ja tęsknie za takimi rodzinnymi posiadówkami do późnego wieczora, śmianie się w niebogłosy, wygłupianie z o wiele młodszym kuzynostwem. Kuba opowiadał to wszytsko z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Obiecuje, że Cię zabiorę do mojej rodziny na wieś!-powiedział Kuba.
-Dobrze, będzie mi miło.-uśmiechnęłam się i miałam zamiar wstać z łóżka. Lecz Kuba mi to uniemożliwił.
-Co Ty robisz, hmm?
-Wstaje.-powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Nie ma takiej opcji.-powiedział.
-Dlaczego?
-Bo tak.-dopowiedział i mnie pocałował.
-Poluś Kochanie, jedziemy z tatą na miasto, wrócimy za godzinkę, góra dwie.-Powiedziała mama, krzycząc z dołu.
-Dobrze.-odkrzyknęłąm, i spojrzałam się na Kube.-Jak Ja Cię Kocham!
-Nawet nie wiesz jak Ja Ciebie Aniołku!
Tym razem ja pocałowałam Kube, całowanie przerodziło się w bardziej namiętny pocałunek, i jeszcze namiętniejszy.
-Jessteś taka piękna! I to jeszcze moja Piękna, tylko moja, na wyłączność, nie oddam Cię nikomu!
-Ja myślę!-powiedziałam i się zaśmiałam, a ten mnie zaczął łaskotać. Cieszyliśmy się sobą. Chciałam by było już tak ZAWSZE! NA ZAWSZE! Kochaliśmy się, było cudownie, cudownie jest mieć osobę, która jest dla Ciebie wszystkim, całym życiem. Twoim sensem. Nie potrafie opisać Mojego szczęścia, jest takie wspaniałe uczucie. Czuje sie jak w niebie, choć nie wiem jak tam jest, uśmiechnęłam się sama do siebie, i wtuliłam w tors Kuby, który z uśmiechem wypisanym na twarzy przytulił mnie i nie puszczał.



Witajcie Kochani! Tak wiem jesteście na mnie Mega źli! :( Wiem też że to tylko i wyłącznie moja wina, na Waszym miejscu też bym była, ale tyle sięd działo, początek roku a już tyle nauki....Ale nie będę się tłumaczyć, bo w końcu miałam weekendy, ale nie chciało mi się pisać z gorączką, uff znowu to robie. Ale muszę powiedzieć, że nie mam już pomysłu co dalej ma być w tym opowiadaniu, straciłam wene, nie mam pojecia, ale za to myślałam o czymś nowym, może nawet podobnym, mam już kilka pomysłów, i tak chciałam się zapytać co Wy na to. Może dlatego tak odkładałam na później pisanie tego rozdziału. Ale daliście mi niezłego kopniaka należało mi się! zdawałam sobie z tego, ale uwierzcie chciałabym zakończyć ten rozdział, i zaczą nowy. Z perspektywy czasu patrze, że to już długo, ale mam ogromny sentyment do tego, i kiedyś to wydrukuje, i zachowam, będę wracać w zimne wieczory i zanurzać się w nastoletnich wypocinach. Jestem szczęśliwa jak widze te wszystkie opinie, a przedewszystkim jak pisze opowiadania, na pewno na tym się nie skończy, postaram się jeszcze coś wymyślić, ale pomyście o czymś nowym, jeśli chcielibyście to napiszcie, wypowiedzcie się, bądź dajcie mi pomysł, cokolwiek, mogę nawet napisać co będzie za kilka lat u nich, bądź przeczekać ten czas braku weny na dalsze losy Kuby i Poli do którym się strasznie przywiązałam, pomóżcie mi podjąć decyzję. Ja dzisiejszy wieczó poświęce, na wymyśleniu czegoś nowego, i postaram się Wam w jak najszybszybym czasie, napisać, krótki prolog.
Dziękuje! Buziaki.:*
Ola.


niedziela, 1 września 2013

Kolega Brata cz 53

 Biegłam wzdłuż rzeczki piaskową drużką, mogłam podziwiać jak przyroda budzi się by zacząć nowy dzień.
Czułam się dziwnie, miałam ciągle wrażenie, że wydarzy się coś złego, coś co zmieni moje życie, coś co zmieni mnie bezpowrotnie. Nie lubiłam nigdy biegać, a dzisiaj miałam nieopanowaną ochotę, wyjść i biegać, moja kondycja nie jest zbyt dobra, przez co szybko się zmęczyłam, ale nie przestawałam biec, wręcz przeciwnie przyspieszyłam jeszcze bardziej, nie myśląc już o niczym i nikim, to była chwila dla mnie, i dla nikogo innego. Zatrzymałam się przy samotnym drzewie, usiadłam opierając się o jego  pień. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków. Większość już odleciała do ciepłych krajów, a te te szykują sobie miejsce, gdzie mogą przeżyć zimę. Dzień za dniem robi się coraz zimniejszy, otoczenie się zmienia, liście powoli wirują na wietrze i opadają na ziemię.
-Jak ja nie lubie Jesieni!-powiedziałam.-Zazwyczaj wtedy dopada mnie chandra. Spojrzałam na zegarek, na którym było dwadzieścia jeden po siódmej. Obserwowałam płynącą rzeczkę, w której pływało masę małych rybek, rzucając przy tym kamykami, i myśląc.....myśląc o tym wszystkim, ledwo zaczęła się jesień, a mnie już złapał dół, nie potrafię z niego wyjść, nie dam rady sama, potrzebuje Kuby, tu i teraz.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do niego.
Sygnał za sygnałem....cisza. Uświadamiając sobie, że jeszcze śpi, rozłączyłam się i wstałam,wyłączyłam telefon,schowałam do kieszeni, i pobiegłam dalej, nie zawracając, jeszcze nie czas. Zatrzymałam się po kolejnych minutach mojego biegu, truchtania lekko, a nawet bardzo zdyszana spojrzałam w nurt rzeki, wszystko wydawało się takie niespokojnie, szare i beznadziejne. Spojrzałam w niebo, które przybrało ciemny kolor, burzowy wyraz. Czułam, że lada moment się rozpada, że wiatr jest coraz to bardziej zimniejszy i mocniejszy, wszystko zaczęło szaleć, drzewa szumiały, jak nigdy, woda płynęła coraz szybciej, a zwierzęta chowały się do swoich małych i troszkę dużych kryjówek.
-Pora wracać, zanim się rozpada.
Nawróciłam, biegłam szybko i jeszcze szybciej, nie wiedziałam nawet, że aż tak daleko się zapuściłam, moja droga wydawała się coraz dłuższa, a ja bardziej zmęczona i zdyszana. Nie poddawałam się, biegłam dalej, czując jak krople deszczu spływają po mojej twarzy. Po kolejnych kilku minutach, widziałam zarys mojego domu, na mojej twarzy pojawił się malutki uśmiech, po mimo, że byłam już cała mokra, czułam się o wiele lepiej, niż jeszcze jak wstałam. Po niedługim czasie, znalazłam się tuż pod drzwiami, w tym samym momencie wychodził tata.
-Pola! nareszcie, ale się martwiliśmy!
-Polaaa!-Krzyknęła poddenerwowana mama.-Dalej rozbieraj się, zobaczysz będziesz chora! Gdzie Ty byłaś?
-Napisałam Wam kartke.
-Jaką kartke?
Podeszłam do stojącego tuż obok stolika, szukałam kateczki  której nie mogłam znaleźć, co się okazało była za stolikiem na ziemi.
-Tu jest!
-No tak, a my się martwiliśmy.
-Przepraszam....
-Już dobrze, ściągaj te ciuchy, a ja idę zrobić Ci gorącą herbate.
Zrobiłam tak jak prosiła mama, przebrałam się w ciepłe dresy, założyłam grube mięciutkie skarpetki, i położyłam się pod koc, mama po chwili przyniosła mi gorącą herbate i kanapki z żółtym serem. Włączyłam sobie pierwszą lepszą komedie romantyczną, i zajadałam się kanapkami.
Zaczęłam kichać i kaszleć, na dworze pada i pada....wyłączyłam film i laptopa, burzy jeszcze tylko brakowało, zasłoniłam okna i położyłam się spowrotem.
-Polu, kochanie obudź się-usłyszałam głos mamy.-Masz gościa.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na mamę, a zaraz na osobę stojącą koło niej był to Kuba, cieszyłam się bardzo, ale nie mogłam się uśmiechnąć, czułam się strasznie, wszystko mnie bolało, było mi zimno, i dreszcze, które opanowały moje ciało.
-Polu, nie wyglądasz dobrze, co Ci jest?-Dotknęła mojego czoła, i stwierdziła wysoką gorączkę.
-To nie jest chyba dobry pomysł Kuba, żebyś z nią siedział, jeszcze tego brakuje, żebyś i Ty się rozchorował.
-Wolałbym zostać, nie zachoruję.
-No dobrze, przyniosę zaraz lekarstwo.
Mama po chwili wróciła z Kubkiem jakiegoś świństwa.
Gdy wyszła, Kuba w końcu usiadł tuż obok mnie, spojrzałam na niego, a on na mnie wzrokiem przepełnionym przerażeniem i opiekuńczością, martwił się było to po nim widzieć.
Odkręciłam na chwilę głowę, czułam się smutna, gdy widziałam jego takiego, w dodatku wiedząc że to moja i tylko wyłącznie moja wina i głupota.
Po chwili się położył koło mnie, i przytulił bez słowa przytulił, tego potrzebowałam bardziej niż kiedykolwiek, poczułam się od razu lepiej, i było mi o wiele cieplej, a dreszcze jakby się powoli ulatniały.
-Kochanie co Cię podkusiło?
-Ale o co chodzi?
-O to bieganie.
-Aaaa.....-nie zdążyłam zapytać bo mnie uprzedził.
-Twoi rodzice mi powiedzieli. Powiedz mi jeszcze dzwoniłaś do mnie rano.
-Tak.
-Próbowałem się do Ciebie dodzwonić, ale nie mogłem, dlaczego wyłączyłaś telefon.?
-A gdzie ja w ogóle go mam, nawet go nie wyjęłam. Wyłączyłam go w sumie nie wiem po co.
-Nono, chyba po to, żebym się martwił.
-Niee..
-No już dobrze, odpoczywaj. I przepraszam za wczoraj, że nie spędziliśmy tego dnia razem.
-Nic się nie stało Kubuś.
Uśmiechnął się i mnie przytulił,





Hej:)
 Zdajecie sobie sprawę, że to już koniec Wakacji? w sumie nie wiem czy one w ogóle były, nawet nie odpoczęłam w nie :)
 ciągłe wstawanie o 4-5 masakra ..
Ale nie o tym chciałam Was uświadomić.
Jutro zaczynam nowy rozdział, pewnie jak co niektórzy z Was:)
Zaczynamy coś nowego, zmienia się wszystko już nic nie będzie takie samo.
Nowa szkoła, nowe miejsce, nauka, nowi nauczyciele, nowi koledzy..
Oby mnie tylko zaakceptowali, :) Oby wszytsko było jak najlepiej.
Trzymajcie za mnie kciuki!
Uwielbiam Was:*
Dziękuje za to że jesteście!
Ola:**
 P.S jest trochę, króki ten rozdział ale to dlatego że po prostu mam strasznego stresa, i nie mogę się skupić.