wtorek, 30 grudnia 2014

Kolega Brata cz.68

-Dobranoc.-powiedziałam, zamknęłam oczy i wtuliłam się w tors Kuby, otulił nas kołdrą, i nie wiem nawet kiedy a pogrążyłam się w snach.
Otwierając oczy uświadamiałam sobie, że to wszystko dzieje się na sto procent, że to nie był tylko piękny sen, zerknęłam na zegarek, który był na szafce nocnej tuż obok łóżka, wskazówki wskazywały godzinę trzynastą trzydzieści. Spałam zaledwie pięć godzin, ale o dziwo nie czułam się jakoś strasznie zmęczona, wręcz pełna energii. Kuba nadal spał, tak szkoda było mi go budzić, był jak zawsze nieziemsko przystojny, taki uroczy i emanował pozytywną energią, radością. Jestem tak bezgranicznie szczęśliwa, tak bezgranicznie mu ufam. Po cichu wyszłam z łóżka, i ubrałam koszulkę Kuby, leżącą na komodzie, skierowałam się do drzwi, a następnie poszłam na dół do znajdującej się tam kuchni.
-Przydałoby coś przyrządzić-pomyślałam.-Bingo!-Powiedziałam dostrzegając urządzenie do gofrów.
Po sprawdzeniu czy posiadam wszystkie składniki, wzięłam się za robotę. Po kilku minutach naszykowaną masę, wlewałam do gofrownicy, i wyciągałam gotowe gofry na talerz. W między czasie, naszykowałam truskawki, znalazłam bitą śmietanę, sos czekoladowy oraz dżem, wszystko się nadawało, więc postawiłam na stole składniki do ostatecznego wykończenia gofrów. Do szklanek nalewałam soku pomarańczowego, gdy do kuchni wszedł zaspany Kuba, włosy miał rozczochrane, oczy dopiero po przebudzeniu, na sam jego widok się uśmiechnęłam.
-Tu jesteś!-powiedział.-Wystraszyłem się, że to był sen, a Ty zniknęłaś, nawet nie wiesz jak się przestraszyłem.-Stałam wpatrzona w niego, widziałam jak ciągle ma w oczach strach, że nie jestem z nim, jak jak go  kocham.
-Kochanie, ja tylko chciałam zrobić śniadanie-powiedziałam i odsunęłam się by zobaczył co przygotowałam, w jego oczach dostrzegłam iskierki, na jego twarz wkradł się uśmiech.
-Jestem...jestem pod wrażeniem. Dziękuje!-wyszeptał, ruszając w moją stronę. Pocałował mnie w czoło i w usta, czułam jak drży mu ciało, czuć było ulgę, jak zobaczył że jestem, że to nie jest zły sen.
-Kubuś to ja chciałam Ci podziękować, i pokazać jak bardzo Cię kocham. Mam nadzieję że będą smakować, a teraz jedz bo ostygną.
-Jesteś najwspanialsza, i będę to powtarzać na okrągło.
Usiadł, ja tuż koło niego i zabraliśmy się za jedzenie, czułam ciągle wzrok Kuby na sobie, taki przeszywający i podniecający, na moim ciele pojawiały się dreszcze, pomimo że nawet mnie nie dotknął, przyciągał jak magnes, sprawiał, że nagle potrzebuje jego bliskości. Długo nie wytrzymałam, odsunęłam lekko krzesełko i podeszłam do Kuby, on ciągle mi się przyglądał rozszyfrowując co zamierzam zrobić, odłożył gofra na talerz, a ja w tym momencie wsunęłam się mu na kolana, Kuba uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek, złapał za biodra i usadził mnie tak bym siedziała na nim "okrakiem", jego oczy ciągle wpatrywały się w moje,
-Jesteś taka cudowna!-powiedział i pocałował mnie czule.
-Tak sie cieszę, że jesteś.-wyszeptałam ze łzami w oczach.
-Słonko nie płacz, jestem i będę już zawsze, obiecuje!-powidział tak poważnie, i pewnie.
-Jesteś pewny co obiecuejsz?-zapytałam
-Tak, nie pozwole by ktoś to zniszczył, będę tak długo walczył o Ciebie, nawet  gdybyś Ty nie chciała mnie,dopiero wtedy dam Ci spokój kiedy mi powiesz dosadnie.
-Nie spodziewaj się tego, bo się nie doczekasz.-zaśmiałam się i przytuiłam.
-Ojj nie czekam na to, ale Ty jesteś zimna kochanie, jakie lodowate ręce.Dlaczego nie mówisz, że Ci zimno.-powiedział z troską.
-Nawet nie czułam, Ty mi dajesz ciepło.-Spojrzał się na mnie, lekko uśmiechnął, złapał mnie mocniej i wstał, oplotłam wokół niego nogi i przytulilam się, nawet nie wiem dlaczego jest mi zimno, przecież na dworze jest dwadzieścia pare stopni, a ja jestem lodowata, takie reczy to tylko ja, na samą myśl się uśmiechnęłam i spojrzałam na Kube, przygladając się jego zamiarom, usadził mnie na krzesełku obok, zawiadomił że zaraz przyjdzie i wyszedł. Napiłam się soku, i spojrzałam na zegarek, było kilkanaście minut po czternastej, Zaczęłam  jeść gofra, kiedy do kuchni wszedł Kuba z bluzą w ręce, podszedł do mnie i zwinnym ruchem okrył mnie nią, usiadł obok,, i pociągnął moje nogi na kolana, pomasował lekko moje stopy, nie odwracając odemnie wzroku.
-Dziękuje.-wyszeptałam, wzruszyłam się tym zdarzeniem, Kuba jest taki słodki, że aż nieralne, ale tak to jest realne, bo to mój Kuba, który  jest tuż koło mnie, jestem najszczęśliwszą szczęściarą.
-Kotek, będę dbał o Ciebie zawsze i wszędze.-powiedział i nadal trzymał dłoń na moich stopach. Dokończył gofry, i z uśmiechem stwierdził, że musimy szykować się na poprawiny.
-Ja najpier pozmywam.-rzekłam i wstałam zbierając talerze.
-O nie, nie Kochanie! Nawet nie ma takiej opcji.-wyszeptał mi do ucha i zabrał odemnie naczynia.-Ty zrobiłaś przyszne śniadanie, a ja sprzątam.
-Tak zawsze będzie?
-Zawsze.-pocałowałam go w policzek, nakazał usiąść, i przyglądąłam się jak zmywał, był taki zadowolony, pełen życia.
 Niedługo po tym byliśmy gotowi, miałam na sobie czerwoną sukienkę i założyłam baletki, moj nogi odmawiały założenia szpilek, a Kuba miał na sobie czarne spodnie,  białą koszule z czarnymi wstawkami, koszula opinała się na jego mięśniach, odsłniając lekko jego tors.
-Gotowa?-zapytał
-Oczywiście.-powiedziałam, wzięłam torebkę leżącą na komodzie, wsunęłam ją do niej.
-Wyglądasz jak zawsze pięknie.-wyszeptał, pociągnął mnie za dłoń i ruszyliśmy w kierunku wyjścia, przed domem stał zaparkowany jego samochód, Kuba otworzył mi drzwi od pasażera, a ja wsiadłam do samochodu, włączyłam muzykę, a Kuba po chwili znalazł się koło mnie.
-Uświadomiłem sobie, że powoli będzie trzeba dać Ci parę lekcji jazdy. W końcu w następnym roku prawko. Czyż nie?
-Zgadza się.-odpowiedziałam.-Nie boisz się o samochód?-lekko się zaśmiałam i spojrzałam na Kubę, który właśnie wyjeżdżał za bramę.
-Nie boję się, pojedziemy w takie miejsce gdzie nie będzie nic niebezpiecznego, bardziej martwił bym się o Ciebie, a nie o samochód Kochanie.-spojrzał na mnie, jego oczy płonęły troską i miłością, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, była ona najlepza jaką mogłam usłyszeć, zaskakuje mnie na każdym kroku. Uśmiechnęłam się i położyłam swoją dłoń na jego kolanie, po chwili jego ręka spoczwała na mojej, gładząc palcami wierzch mojej dłoni.
-Jesteś kochany.-wyszeptałam w jego kierunku.
-Nie tak bardzo jak Ty.-powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
-Nie drocz się Jakubie.-powiedziałam i obydwoje zaczeliśmy się śmiać. Reszta drogi minęła podobnie, panowała przyjemna atmosfera, cieszyłam się, że za kilka chwil spotkam się z rodziną, tak rzadko niektóre osoby widzę. Na szesnastą dojechaliśmy na miejsce, przed salą znajdowali się goście, rodzina i znajomi, pogoda byla taka piękna, ani jednej chmurki, wszyscy promienieli, i pytali o samopoczucie, po krotkiej chwili dostrzegłam rodziców.
-Cześć mamo, cześć tato.-powiedziałam na jednym oddechu.
-Dzień Dobry Państwu.-dopowiedział Kuba.
-Witajcie dzieci.-odpowiedziała mama.
-Jeszcze raz dziękuje.-powiedział do moch rodziców, tata kiwnął z uznaniem , a mama uśmiechnęła się i przytuliła Kubę.
-Jestem taka szczęśliwa, że wszystko się ułożyło, że na Poli twarzy znów gości uśmiech.
-Ja też się cieszę.-odpowiedziedział, i przytulił tym razem mnie. Stanęliśmy na schodach, ja byłam o stopień niżej, a Kuba tuż nademną objął mnie w biodrach, i obserwowaliśmy wszystkich, w pewnym momencie mama nie kazała się nam ruszać i zrobiła nam zdjęcie.
-Cudownie.-powiedziała z zachwytem, ja tylko się uśmiechnęłam.
Marek z Pauliną zaprosili na sale wszystkich, przy wejściu stał stół a na nim bańka z piwem, każdy podchodził i sobie wlewał, poszłam z Kubą, i nalał nam, dodając mi soku.
usiedliśmy wszyscy i dostaliśmy obiad.  Po około godzinie wszystko zaczęło się rozkręcać, ubyło trochę osób, parę osób nie przyszło ze względu na prace.Wstając udałam się do sąsiedniego stołu gdzie znajdywała się moja rodzina, na parkiecie pary wirowały, idąc pomiędzy nimi ułyszałam jak mnie woła jakiś głosik.
-Polaaa.-zerknęłam w bok,a do mnie biegła Lenka, jak ja dawno tego szkraba nie widziałam, uśmiechnęłam się odrazu na jej widok, prebierała szybko nózkami i pochwili była w moich ramionach, Jest to córka mojego kuzyna, ma trzy latka, widuje ją bardzo rzadko.
Rośnie w oczach, przytuliła mnie mocno i po chwili wpatrywała się we mnie swoimi błękitnymi oczkami.
-Tęskniłam.-powiedziała i zaczęła skakać.
-Ja też maleńka.
-Jestem już duża.-powiedziała dumnie.
-Racja.-powiedziałam i wstałam, podniosła rączki do góry, w geście bym ją podniosła. Tak też zrobiłam.
-Wyjdziemy na dwór, proszee.
-Dobrze.-zmieniła moje plany, zaśmiałam się i opuściłyśmy sale, wychodząc na zewnątrz promienie słońca raziły a zarazem muskały moje ciało, postawiłam Lenke na ziemi,a ta poszła na dmuchaną zjeżdzalnie, która była specjalnie postawiona na prośbę Państwa Młodych, usiadłam na pobliskiej ławce, pozwalając słońcu by utrwaliło moją opaleniznę, obserwując przy tym Lene.
-Polu, a opowiesz mi bajkę tak jak zawsze?-zapytała podchodząc do mnie i siadając mi na kolana.
-Teraz?-zapytałam.
-Tak, proszę.
Fakt zawsze kiedy się z nią spotykałam opowiadałam jej bajkę,wymyśloną, zawierała jakieś elementy prawdziwe, ale zazwyczaj były to tylko wyobrażenia czy też marzenia.
-Dobrze.-Lena wtuliła się słodko, schowała dłonie w mojej dłoni, lekko je trzymałam.
-W pewnym miasteczku mieszkała dziewczyna, która uwielbiała tańczyć, każdego wieczrou, usadzała rodziców w pokoju i włączała muzyke, tańczyła tylko dla nich, uczyła się wszystkiego sama, była nieśmiała i brakowało jej pewności w swoje możliwości, rodzice wiele razy chcieli ją zapisać do szkoły tańca, ale strach ją paraliżował, nikt oprócz niej i jej rodziców nie widział jak pięknie tańczy, czuła się cudownie wirując pośród traw na łące, czy na dywanie w swoim pokoju. Gdy rodzice prośili by zatańczyła dla rodziny i znajomych, bardzo to przeżywała i odmawiała, po czym wychodziła na zewnątrz,by nabrać świeżego powietrza, wiele razy próbowała się przełamać, ale nie mogła, bała się większej widowni, tego że może się nie spodobać. Pewnego dnia wracając ze szkoły, poszła do parku, zawsze chciała znaleźć się w miejscu gdzie jest mnóstwo drzew pomiędzy nimi altanka, która była oświecona mnóstwem lapionów, które odbijałyby się w tutejszym jeziorze, i ona tańcząca, a obok jej wyśniony,wymarzony Książe, który podziwia jej ruchy i ukradkiem bije brawo, by po chwili do niej dołączyć i trzymając ją w objęciach by tańczyć wirując pomiędzy lampionami.  Wszystko było takie realne, wchodząc na altankę, rozejrzała się dookoła czy nie ma nikogo, zaczęła tańczyć, jej wyobraźnia stworzyła wymarzoną scenerie. Brakowało jej jednak Księcia, nie była wstanie wyobrazić sobie sylwetki wymarzonego faceta, zatrzymała się i usłyszała, że ktoś bije brawo, odwróciła się i zobaczyła wysokiego chłopaka o cimnych krótkich włosach, ubranego w czarne spodnie i koszule, która dopasowana ukazywała jego sylwetkę, był nieziemsko przystojny, a ona marzyła by to nie był sen, by on nie znikął. Była pewna że to wyobrażenie, ale nie, był tam stał, i przyglądał się, a Ona nie umiała wypowiedzieć słowa,czuła jakby straciła zdolność mowy, dostrzegł jej zakłopotanie, podszedł podał jej dłoń, przeszedł po jej ciele przyjemny dreszcz, czuła się pewniej, wiedziała że może mu zaufać, uśmiechnęła się lekko, przez resztę południa siedzieli i romawiali, opowiedział jej wszystko o sobie, ona jemu, po czym złapał ją za rękę przyciągnął do siebie i zaczęli tańczyć, pierwszy raz poczuła się wyjątkowo, jako pierwszy zobaczył ją jak tańczyła, nie bylo jedynie lampionów, ale dla niej wystarczył On, uwierzyła w siebie, i dzięki niemu spełniała swoje największe marzenia. 
-Co było dalej?-zapytała Lena, poprawiając się na moich kolanach.
-Na pewno do tej pory spełniają marzenia, żyją szczęśliwie, i tańczą, resztę zależy od Twojej wyobraźni.
-Według mnie, jak dorośli wzięli ślub, mieszkali w ślicznym białym domku z kwiatami wokół niego i mieli swoją altankę i lampiony, i tańczyli.-powiedziała zachwycona Lena.
-Tu jesteście.-powiedział mój kuzyn.
Lenka zeskoczyła i pobiegła do taty.
-Wiesz, Pola opowiedziała mi bajke.
-Tak?I jak podobała się?
-Bardzo.-powiedziała, odwróciła się i dopowiedziała,-Ja też tak chce.
-To dalej idziemy tańczyć.-powiedziałam, i poszliśmy na sale. -Długo nas nie było?-zapytałam, kierując wzrok na Adriana.
-Jakieś pół godziny.-powiedział Adrian, i zaśmiał się. Na sali wszyscy pochłonięci byli rozmową i zabawą, wielu wznosiło poraz enty toast, śpiewając i opowiadając co nowsze kawały.
-Gdzie byłaś?-zapytał Kuba, łapiąc mnie w biodrach.
-W pewnym miasteczku mój Książe.-powiedziałam, pocałowałam go, Lena pociągnęła nas na parkiet i po chwili tańczyliśmy.
-Wytłumaczysz mi o co chodzi?-zapytał roześmiany Kuba.
-Później.-odpowiedziałam i okręciłam małą.





Witajcie:*
Oto kolejna część, mam nadzieję że spodoba się choć trochę, od trzech dni pisałam, ale złośliwość rzeczy martwych, dopiero dzisiaj udało się dokończyć.
Dziękuje Wam,;*
Udanego, Szampańskiego Sylwestra;*
Do usłyszenia;*
P.S. Może macie jakieś pomysły w stosunku do kolejnego rozdziału, to piszcie ;* W komentarzach albo na GG 32333285;*
Dziękuje za linki do blogów;*
Ola;)

8 komentarzy:

  1. Genialne opowiadanie!
    Czytam je dopiero od wczoraj, a już zdążyłam przeczytać całe. :)
    Bardzo podziwiam Cię za Twoje zdolności pisarskie, nie wiem czy potrafiłabym napisać tak wciągające opowiadanie
    Życzę dalszych sukcesów i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. ;)

    ~ Pati

    OdpowiedzUsuń
  2. każdy roździał est leprzyod poprzedniego :) <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry, ale troche zasłodki

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, że jest trochę za słodko, ale i tak jest dobrze :)
    http://Black-clouds-aw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. oni są dla siebie stworzeni! prosimy szybko o kolejną część :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję że będą razem już na zawsze. Bardzo do siebie pasują. :-) czekam niecierpliwie na next :-)

    OdpowiedzUsuń