sobota, 2 lutego 2013

Kolega Brata cz 17 i 18


Wzięłam długą kąpiel i położyłam się do wcześniej pościelonego łóżka, włączyłam laptopa, i zaczęłam przeglądać różne strony w tym facebook'a.
Nic fascynującego się nie działo, Marcin był dostępny odkąd się widzieliśmy jeszcze się nie odezwał. Musi być bardzo zajęty. Wszystko jest tak beznadziejnie głupie. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Już nie jestem pewna jakichkolwiek moich uczuć. Wszystkie emocje się we mnie kumulują, czekać tylko jak wybuchną. Kolejny wieczór spędzę na przemyślaniu, wieczór najlepszy czas na przemyślenia, sam na sam ze swoimi myślami, nikt nie może Ci w tym przeszkodzić przynajmniej nie powinien wybudzać Cię z tego stanu, stanu skupienia, który jest ważny, by nie popełnić błędu. A jednak popełniłam błąd i to nie jeden, czy będę tego żałować całe życie? Czy coś się zmieni? Jak będzie wyglądać moje życie? te pytania mogę sobie zadawać, lecz nie uzyskam odpowiedzi, może kiedyś, albo nigdy.
Spojrzałam na zegarek, na którym widniała 22.
W tym samym momencie dostałam wiadomość na facebook'u od Marcina:
-"Hej, przepraszam, że dopiero teraz, ale byłem troszkę zajęty"
-"Dobrze"
-"A jak spacer?"
-"A rewelacyjny, zawiozłeś mame?"
-"Mame?"
-"No tak miałeś zawieść ją do cioci"
-"Yyy, aa tak zawiozłem"
Już to widzę jak ją zawiózł, sam się gubi w tym co mówi.
-"Idę spać, Dobranoc!"-Napisałam i wyłączyłam laptopa. Po czym odłożyłam go na stolik, i ułożyłam się wygodnie w łóżku.
Sam fakt, że Marcin coś ukrywa mnie rani, wiem, że ja również go ranie tym że do niego nic nie czuje, ale nie wiem dlaczego czuje, a może nawet jestem zdradzona. Jestem z nim dwa tygodnie, a on szuka już innej? znudziłam się już mu, a może oczekiwał czegoś więcej..
Jeszcze miesiąc i szkoła, przeraża mnie ta myśl. Muszę pogadać z Ramoną, muszę się komuś wygada, a może nie powinnam, w końcu może powiedzie coś Mateuszowi a on Marcinowi. Wszystko "może" , nic jasnego, wszystko skomplikowane i w beznadziejnej sytuacji. Jeszcze ten Patryk, tyle o mnie wie, skąd on mnie w ogóle zna? Nic nie zdarza się przypadkowo.
Usnęłam nie wiadomo kiedy, obudziłam się o 10.
Pogoda jak zwykle dopisuje, spojrzałam na otwierające się drzwi do mojego pokoju, moim oczom ukazała się postać mojego brata.
-O siostra! dobrze, że już nie śpisz!
-Coś się stało?
-Nie, ale wybieram się dzisiaj z Paulą nad zbiornik, jedziesz z nami?
-W sumie mogę jechać, planów raczej nie mam.
-No to super!
-A o której?
-Tak gdzieś o 13.
-A to mam jeszcze trzy godziny.
-Spokojnie masz czas, tylko chciałem wcześniej wiedzieć.
-Okej.
Po chwili nie było go już w moim pokoju. Spoglądnęłam na okno, po czym zwlekłam się z łóżka, pościeliłam je, odsłoniłam rolety, i ubrałam spodenki i bluzke. Zeszłam na dół i gdzie siedział mój brat.
-Gdzie rodzice?-zapytałam
-Pojechali na zakupy.
-Ahaś.
Udałam się do kuchni, gdzie wlałam sobie soku pomarańczowego, który uwielbiam, i zrobiłam sobie kanapki z nutellą. Postanowiłam zjeść na tarasie, jak pomyślałam tak i zrobiłam.
Usiadłam na jednym z krzesełek przy okrągłym ogrodowym stole.
Wsłuchiwałam się w śpiew ptaków, który przynosił mi ukojenie, w tym samym czasie jedząc kanapkę. Ciekawe co u Kuby, dawno z nim nie rozmawiałam brakuje mi tego. Brakuje mi Jego, nie ma co się oszukiwać. Jest jak jest i tego się nie zmieni.
Zjadłam śniadanie, i zastanawiałam się co mam teraz robić, jeszcze dwie godzin do wyjazdu nad Jezioro. Powędrowałam do swojego pokoju, gdzie sięgnęłam z regału książkę "Powrót do Santa Cruz" Czytam ją już setny raz, ale jeszcze mi się nie znudziła, znam ją na pamięć, przynajmniej tak mi się wydaje, za każdym razem gdy ją czytam, znajduję coś innego, ciągle ukazują mi się rzeczy, które wcześniej przeoczyłam. W ten sposób minął mi czas, po przeczytaniu pierwszych 100 stron, zamknęłam książkę.
-12:45-wybiła na moim zegarku. Trzeba się naszykować niedługo zapewne jedziemy.
Ubrałam mój dwu częściowy kostium kąpielowy, na to krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka, spakowałam do torby koc i ręcznik, z kuchni wzięłam napój, a ze schowka piłkę do siatki, wszystko oprócz piłki upchałam do mojej torby. Spięłam włosy w koka, pomalowałam lekko rzęsy tuszem wodoodpornym.
-Gotowe-pomyślałam, i usiadłam zrezygnowana na łóżku.
Dostałam sms od Marcina o treści:"Hej Skarbie! co tam dzisiaj robisz?"
-"Hej.Nic ciekawego, poopalam się trochę, a Ty?"
-"Ja to dzisiaj tacie pomagam, calutki dzień, więc nie zobaczymy się dzisiaj, choć bardzo bym chciał, bo się strasznie stęskniłem, wiesz muszę lecie, tata mnie już woła, Pa Kochanie"
-"Pa"
-Siostra! Gotowa jesteś?-usłyszałam za otwierających się drzwi.
-Tak
-To chodź jedziemy!.-Zabrałam torbę, okulary przeciwsłoneczne i piłkę, telefon schowałam do kieszeni i wyszłam z pokoju.
-Marek? rodzice jeszcze nie wrócili?
-Zapomniałem powiedzieć, dzwonili nie dawno, i mówili, że są u Cioci w Dąbrowie, i że wrócą późno.
-Ahaś-zamknęłam drzwi od samochodu, zapięłam pasy i pojechaliśmy po Pauline. Długo nie jechaliśmy, Paulina zachwycona i pełna energii nawijała, jak to się cieszy, że jadę z nimi, i jaka jest podekscytowana tym wypadem nad Jezioro.
-Polu, będziesz się kąpać?-zapytała Paula.
-Myślę, że tak.
-To świetnie bo ja też.
Niby starsza ode mnie ale czasem mnie zaskakuje swoim zachowaniem. Jechaliśmy 20 minut, znalezienie miejsca na plaży było trudne, masę ludzi, Marek szedł tak jakby wiedział gdzie ma iść, no tak mogłam się tego spodziewać, nie obeszło by się bez chłopaków,czyli jego kolegów.
-Jak miło.-pomyślałam, Przywitałam się z nimi, rozglądałam się za jakimś miejscem na poboczu. Jakowe miejsce znalazłam, rozłożyłam koc, ściągnełam spodenki i koszulke, po czym się położyłam z zamiarem opalania się. Chłopacy zabrali moją piłkę, i zaczęli grać, Paulina się do mnie dosunęła, i zaczęła opowiadać, w pewnym momencie podbiegł zdyszany Marek wziął Pauline na ręce i zaniósł do wody, świetny widok, wrzucił ją do wody, śmiejąc się cwaniacko pod nosem. -Zakochańce-powiedziałam po cichu i się uśmięchnęłam.
-Zagrasz?-usłyszałam skierowany w moją stronę głos jednego z brata kolegów
-Chętnie-powiedziałam i wstałam.
Grało się fajnie, nawet bardzo. Zakochańce poszły się gdzieś przejść, a ja grałam i grałam jakieś już pół godziny. Żadnych rewelacji, lecz to co zobaczyłam, zraniło moje serce doszczętnie, serce zaczęło mi walić, traciłam czucie w całym ciele, chciałam płakać, ale nie mogłam, jak on mógł?!, tyle kłamstw, owszem ja też nie jestem bez winy, ale przepraszam bardzo ja nie prowadzam się z byle jaką lafiryndą, moje przypuszczenia się potwierdziły, zdradza mnie, obściskuje się z nią, i cieszy się jak głupi.
W tym momencie dostałam piłką w głowę i upadłam na piasek.
Ocknęłam się, chłopacy przestraszeni pomagają mi wstać.
-Przepraszam-powiedział, jeden z nich.
-Nic się nie stało.-odpowiedziałam. Wytrzepałam się z piasku.
-O czym tak myślałaś? Oczy Ci się zaszkliły, dobrze się czujesz?
Na pewno nic ci nie jest?
-Na pewno, nie przejmujcie się.-Ciągle patrzyłam w ich stronę, jak się całują i przytulają. Jeden z kolegów Marka spojrzał się w kierunku, w którym patrze. Szturchnął łokciem drugiego, a oni sami się domyślili o co chodzi, podeszłam do Marcina i jego nowej zdobyczy, nie chciałam tego zrobić, ale musiałam uderzyłam go z "liścia" oszołomiony nie wiedział co się dzieje, dziewczyna rzuciła mi złowrogie spojrzenie ja tylko uśmiechnęłam się ironicznie.
-Szczęścia Wam życzę!-powiedziałam i odeszłam.
-Pola! To nie tak, proszę daj mi to wytłumaczyć.-Podbiegł do mnie złapał za rękę.
-Puść mnie!
-Nie dopóki nie dasz mi wszystkiego wyjaśnić!
-Nie ma co wyjaśniać.-Całej sytuacji przyglądali się Koledzy brata.
-Ona mnie całowała, ja kocham tylko Ciebie!
-Takie gadki to mów swojej Blondi, Cześć!-Złapał mnie mocnej, poczułam silny ból bolącego mojego nadgarstka.
Po chwili zjawili się koło mnie chłopacy, powiedzieli parę słów Marcinowi, puścił mnie, a ja poszłam na molo, bez słowa. Usiadłam na molo zanurzając nogi w wodzie. Patrzyłam na wodę, i na tych wszystkich ludzi dookoła mnie, mam już dosyć tego wszystkiego. Boli to cholernie boli. Czułam się obserwowana, spojrzałam w bok i zobaczyłam chłopaków, za pewne pilnujących mnie bym nie zrobiła sobie czegoś, czego będę żałować.
Widziałam Paulinę i Marka, który spojrzał się w moim kierunku, widać już im powiedzieli. -Cholera.-powiedziałam, wstałam i wskoczyłam do wody. Po chwili się wynurzyłam na powierzchnię wody, Marek biegł w moim kierunku, myślał, że chce się zabić, jeszcze nie, nie teraz na to czas, nie jest aż tak źle jak mogło by być. Odchrząknęłam wodę, której przypadkowo napiłam się. Marek podpłynął.
-Co Ty do cholery robisz! chcesz się zabić?!-Wykrzyczał.
-Ale ja..nie nie chciałam, po prostu chciałam po pływać.
Bez słowa przytulił mnie.
-Nawet nie wiesz jak się wystraszyłem, zabije Go!
-Nie, nie warto!
-Racja.
Wyszliśmy z wody, wytarłam się ręcznikiem, wyciągnęłam telefon z torby. 3 połączenia nie odebrane:Marcin, 6sms'ów nieodebranych:Marcin. nie czytając ich zaznaczyłam wszystkie i usunęłam, usunęłam z pamięci telefonu wszystko z nim związane. Godzina 16:00 szybko.
Wszyscy mi się przyglądali,a ja ni wiedziałam już co mam robić.
Mam dosyć dzisiejszego dnia. I całego mojego życia. Usiadłam zrezygnowana na kocu.
-Pola! Naprawdę nie chciałem.-Usłyszałam głos Marcina.
-Idź z stąd, no chyba że chcesz oberwać. Masz da Poli spokój, nie pisz, nie dzwoń, masz zakaz zbliżania się do niech rozumiesz!-powiedział zdenerwowany Marek. po odejściu Marcina, zebraliśmy się i pojechaliśmy do domu.
Pierwsze co zrobiłam po wejściu domu, wzięłam prysznic.
Położyłam się na łóżku, i się rozpłakałam, to było silniejsze ode mnie. Nie daje już rady. I z dnia na dzień będzie coraz gorzej.
......................................
-Polu! zjesz coś?-zapytał się brat.
-Nie jestem głodna.
-Pola, nic jeszcze nie jadłaś, prócz śniadania. jest już 21, chodź coś zjeść.
-Na prawdę nie chce.
Zrezygnowany wyszedł z pokoju, a ja usnęłam.

Obudziłam się wczesnym rankiem, czułam się dziwnie, powieki opadały mi były niezwykle ociężałe, trudno było mi złapać oddech. Zmusiłam się do wstania z łóżka, powędrowałam do łazienki, przeczesałam moje włosy, spojrzałam w lustro oczy miałam podkrążone od łez, głowa bolała mnie coraz bardziej.
Wróciłam do pokoju i ubrałam krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka.
Po pokoju rozległo się ciche pukanie.
-Proszę!-powiedziałam
-Polu Kochanie pójdziesz do sklepu?-powiedziała mama wchodząc do mnie do pokoju.
-Dobrze, ale za chwilkę.
-Nom dobrze, stało się coś?
-Nie, wszystko w porządku.-wymusiłam na swojej twarzy uśmiech.
I zaczęłam ścielić łóżko.
Po chwili byłam już koło mamy, która kończyła pisać listę zakupów.
-Proszę.-wręczyła mi zapisaną kartkę i pieniądze.
Nie wiem co się ze mną dzieje, wszystko mnie boli, nie wiem co mam teraz zrobić najlepiej bym od tego uciekła i schowała się gdzieś, gdzie nikt by mnie nie znalazł. Po zakupie wszystkich produktów, ruszyłam do domu.
Zerknęłam na telefon, gdzie były nieodebrane sms'y, od wczorajszego feralnego popołudnia nie czytałam sms'ów.
Było ich dość sporo, pięć od Ramony i z dziesięć od Marcina.
-"Pola słyszałam co się stało, skończony debil."
-"Pola! napisz mi chociaż, że wszystko jest dobrze" odczytałam jeden po drugim od Ramony, nie miałam zamiaru czytać od Marcina, ale moja ciekawość i złość była silniejsza.
-"Kochanie wybacz mi, to nie tak!"
-"Źle mi z tym"-było pomyśleć od razu,a nie teraz sumienie Cię gryzie. nie miałam ochoty czytać reszty, więc usunęłam wszystkie za jednym zamachem.
Po wejściu do domu, zaniosłam zakupy do kuchni.
-Dziękuje, córeczko!
-Nie ma za co.
-Co Ci zrobić na śniadanie?-zapytała się mama spoglądając na mnie.
-Nie jestem głodna.
-Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia.
-Wiem Mamo! ale na prawdę nie chce mi się jeść.
-Siadaj! zaraz coś Ci dam.
-Ale mamo...
-Nie ma żadnego ale. bo nigdzie dzisiaj nie wyjdziesz.
-Czyli mogę nie jeść bo nie zamierzam nigdzie dziś wychodzić.
-Nie bądź taka mądra.-po czym podała mi talerz na, którym były kanapki z żółtym serem i do tego herbatę.
-Smacznego.
-Dziękuje.-Zmusiłam się do zjedzenia jednej z kanapek.
Do kuchni wszedł Marek.
-No nareszcie coś jesz.
-Dlaczego nareszcie?-wtrąciła się mama.
-Yhmm nie tak tylko powiedziałem.
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Nie dlaczego?
-Coś ukrywacie.
-My? nie, tak tylko żartowałem. Bo Pola stwierdziła, że się odchudza.
-Też mi pomysł, z czego Ty się chcesz odchudzać.
-Zmieniłam zdanie co do odchudzania.-powiedziałam zirytowana.
-No ja myślę.-powiedziała mama i wyszła z kuchni.
Marek przez dłuższy czas mi się przyglądał. Nalał sobie napoju i usiadł na przeciwko mnie, ciągle na mnie patrząc. Ja zmuszałam się by zjeść trzecią drugą kanapkę, brat tylko uśmiechał się pod nosem patrząc jak ja się męczę. Mi nie było do śmiechu.
-Pola! ktoś do Ciebie!-krzyknęła mama z salonu.
-Jeśli to on nie ręczę za siebie.-powiedział Marek.
Ja wstałam i wyszłam, zostawiając brata, wkurzonego.
-Cześć Polu!-powiedziała moja przyjaciółka, po czym zaprosiłam ją do środka. Lada moment byłyśmy w moim pokoju, bez zbędnych słów przytuliła mnie.
-Nawet nie wiesz jaki Mateusz był wkurzony na Marcina. Przyszedł do nas i o wszystkim powiedział. Jeju Polu jak mi przykro, przecież to ja Ciebie w to wpakowałam.
-To nie Twoja wina.
-Moja, jeszcze Cię zmuszałam na ten związek.
-Do niczego mnie nie zmuszałaś.
-Wiem swoje.
Ponownie mnie przytuliła.
-Będzie dobrze.
-Nie mówmy o tym, chce zapomnieć.
-Dobrze, może pójdziemy się przejść?-zapytała proszącym głosem.
-Nie chce mi się.
-Pola! jest taki piękny dzień.
-Może później?
-Nie! teraz idziemy, dalej szykuj się!
Złapała mnie za rękę, i pociągnęła ku wyjściu.
-Zabieram Pole na spacer.
-Bawcie się dobrze,
i wyszłyśmy, poszłyśmy do pobliskiego parku. Chodziłyśmy pomiędzy alejkami zatrzymując się przy jeziorku.
-Jeszcze miesiąc i do szkoły.-skierowałam swój wzrok na moją przyjaciółkę.
-Nie wyobrażam sobie tego Polu!
-Ja też nie.
Próbuje nie myśleć o tym wszystkim.
-Wiesz, tęsknie za nim.
-Za kim?-zapytała Ramona.-za Kubą?
-Tak, coraz bardziej boli mnie to że jest tak daleko, a ja nic nie mogę zrobić, coraz bardziej się pogrążam w myślach Co by było gdyby.... jeszcze ta sprawa z Marcinem.
-Co ja mam Ci powiedzieć. Musi Ci być bardzo ciężko.
-I jest. Już miesiąc jak go nie ma, a raczej jutro będzie. I miesiąc jak z nim nie pisze, ani nie rozmawiam. Tęsknie cholernie tęsknie.
-Pola dręczysz się tylko.
-Wiem, i nie powinnam o nim myśleć ma.....dziewczynę.-z oczu popłynęły mi łzy. Usiadłam na jednej z ławek i dałam upust emocją, przyjaciółka po raz kolejny mnie przytuliła.
-Dziękuje, że jesteś.-wyszeptałam.
-Jestem Twoją przyjaciółką, traktuje Cię jak siostrę! i będę zawsze przy Tobie.
-Dziękuje!
Otarłam łzy i uśmiechnęłam się do Ramony, odwzajemniła uśmiech, wstałyśmy i poszłyśmy na lody.
-Dzień Dobry!
-Dzień Dobry Dziewczynki! Co podać?
-Dwa duże mieszane lody z automatu.
-Proszę!
-Dziękujemy, do widzenia!
-Do widzenia!
Chodziłyśmy w kółko gadając i wspominając dawne lata. Przy tym się śmiejąc, próbowałam zapomnieć, nie myśleć choć przez chwile i udało mi się dzięki niej nie myśleć o problemach.
-Cieszę się, że poprawił Ci się humor.
-To dzięki Tobie!
-Przesadzasz.
-Ojj nie.
Nawet nie zauważyłyśmy jak było już po 16.
-Zbieramy się, co?-powiedziała Ramona.
-Nom trzeba by było.
-Cześć Dziewczyny, Cześć Pola! a jednak się spotkaliśmy!-powiedział uradowany Patryk. Jeszcze jego mi brakowało.
-Hej.-odpowiedziałyśmy.
-To jest moja przyjaciółka Ramona,a to Patryk!-przedstawiłam ich sobie.
-Miło mi!
-Mi również.
-Co tam robicie?
-A tak chodzimy, właśnie zamierzamy iść do domu. A Ty?
-O proszę! a ja właśnie idę do miasta umówiłem się ze znajomymi.
-Miłej zabawy.
-A dziękuje.-uśmiechnął się i puścił oczko.-No nic idę, do zobaczenia!
-Nom, pa!-i odeszłyśmy.
-Kto to?-powiedziała zaciekawiona Ramona.
-Dużo by opowiadać.
-Kiedyś mi opowiesz?
-Pewnie, ale nie teraz.
-Okej, rozumiem.-Tym razem to ona puściła mi oczko. Pożegnałyśmy się i rozeszłyśmy się do swoich domów.
-Jestem!-krzyknęłam wchodząc do domu.
-To dobrze, chodź na obiad!-powiedział tata.
-Już umyje tylko ręce.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po czym znalazłam się w kuchni. Na stole czekał na mnie talerz pełen jedzenia.
-Smacznego kochanie!
-Dziękuje!
Zjadłam i poszłam do siebie.
Usiadłam na łóżku i włączyłam laptopa, na fejsie dostałam wiadomość co mnie bardzo zdziwiło iż była to wiadomość od Kuby, serce zaczęło mi mocniej bić.
-Cześć Mała!;)-zastanawiałam się czy odpisać. zdecydowałam się że odpisze.
-Cześć.
-Dawno nie rozmawialiśmy.
-Tak wyszło niestety.
-Polu! dlaczego to się tak potoczyło?!
-Nie mam pojęcia.
-Rozmawiałem z Markiem. Przykro mi.
-Mi też.
-Eyy Mała, trzymaj się!-jak mam się trzymać, jak Ciebie nie ma koło mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz