- Cześć Mała!;)- zastanawiałam się czy odpisać. zdecydowałam się że odpisze.
- Cześć.
- Dawno nie rozmawialiśmy.
- Tak wyszło niestety.
- Polu! dlaczego to się tak potoczyło?!
- Nie mam pojęcia.
- Rozmawiałem z Markiem. Przykro mi.
- Mi też.
- Eyy Mała, trzymaj się!- jak mam się trzymać, jak Ciebie nie ma koło mnie.
- Staram się, a co tam u Ciebie?
- U mnie, a świetnie, mam dobrą prace, mieszkanie też niczego sobie, i jako tako się układa.
- To cieszę się, że chociaż Tobie;)
- Chciałbym teraz być przy Tobie!- też bym chciała, nawet nie wiesz jak bardzo!
- Ale to niemożliwe!- napisałam.
- Wiem, ale będzie to możliwe niedługo.
- Co masz na myśli?
- Zobaczysz Polu!;)
- Mam się bać?
- Myślę, że nie, ale wiesz nie wiem jak na to zareagujesz.
- Powiedz na co, to ci powiem.
- Przekonasz się sama, a teraz zostawiam Cię w niepewności i zmykam muszę coś załatwić, Paa;)
- Pfff....teraz będę się zastanawiać o co chodzi, no ale nic paa.;)
Co on ma na myśli? o co chodzi? już sama nie wiem, a może?....nie to nie możliwe by przyjechał, i zostawił prace mieszkanie.
- Proszę!- powiedziałam, po usłyszeniu pukania do drzwi.
- Kochanie, dzwoniła ciocia Asia i chciała byś przyjechała do niej na parę dni na Wakacje. Mam do niej zadzwonić jak się zgodzisz. Chciałabyś jechać?
- Pewnie!- prawie, że wykrzyczałam, nareszcie odpocznę. Moja ciocia mieszka na tak zwanym "bezludziu" z daleka od zgiełku, na przedmieściach Konina, daleka droga by do niej dojechać do najbliższego sklepu jest cztery kilometry w jedną stronę, koło jej posiadłości jest piękny staw i drzewa, które kłaniają się ku stawowi. Tak magicznie i cicho, a za domem, polana, przepiękna polana, wokół drzewa, a między nimi gniazda jastrzębi, które latają i wydają swój przenikliwy, przyprawiający o dreszcze krzyk. Byłam tam raz, dwa lata temu, po tym jak nie mogłam się pozbierać po stracie mojego kota, którego zabito na moich oczach, teraz nie wiem jak tam jest, czy zmieniło się? mam nadzieję, że nie bo tęsknie za tym miejscem, takim jakim był wtedy, kojącym, przynoszącym otuchę, i ukazywało piękno przyrody, i te bociany, które chodziły tuż na łące, stada ich było, nie do zliczenia, i ich klekot, można było wdychać świeże powietrze bez zanieczyszczeń, zapomnieć o problemach, ludzie niesamowici, mili zatrzymywali Cię i pytali jak mija dzień, chętnie zapraszali, na herbatę, chętnie Cię podwiozą na poranną niedzielną msze.To jest magiczne miejsce, i piękne.
- To świetnie, zadzwonię zaraz do Asi i przekaże jej wiadomość.
- Dobrze, zapytaj się kiedy mam przyjechać.
- Właśnie omówię z nią wszystkie szczegóły.
Jej cieszę się, że wyjadę na trochę, choć uciekam od problemów, one i tak prędzej czy później mnie dopadną.
- Polu rozmawiałam z Asią, i możesz jechać choćby zaraz, Zosia się nie może doczekać, aż przyjedziesz, jest jeszcze Julka i Agatka przyjechały do Zosi i zostaną do jutra, to co chcesz jechać dzisiaj czy jutro?
- Dzisiaj!
- To dalej pakuj się, a ja poproszę Marka, żeby Cię zawiózł.
Tak też zrobiłam, wyjęłam dużą torbę, pakowałam do niej wszystko co uważałam za stosowne, znalazło się tam parę sukienek, spodenki, bokserki, koszulki, bluza, wieczorem jest dużo komarów, ale to jak wszędzie, rurki z dwie pary i wiele innych potrzebnych rzeczy, w tym kostium do opalania. Kosmetyki i mogłabym wiele wymieniać, jakbym jechała na co najmniej dwa tygodnie, ale to się zobaczy, na ile się pojedzie.
Ubrałam się w rurki i do tego luźną koszulkę koloru niebieskiego, na której jest anioł, schowałam do torby jeszcze trampki i baletki, nie obyło się bez sandałek. A sama założyłam trampki koloru miętowego.
- Córeczko gotowa jesteś, Marek już z Pauliną czekają!
- Tak, już schodzę.- Sprawdziłam czy wszystko wzięłam, aparat też się przyda, i wyszłam z pokoju, kierując się schodami do salonu, gdzie wszyscy siedzieli na kanapie wpatrując się w telewizor, jedynie mamy nie było, na takowej kanapie.
- To co jedziemy?- skierowałam się do mojego brata.
- Tak, tylko poczekajmy za mamą, bo mamy coś zawieść cioci. Ciekawe czy trafimy, już dawno tam nie jechałem, kiedy tam byliśmy?
- Jakieś dwa lata temu we wakacje!
- No fakt, przeważnie to oni do nas przyjeżdżali.
- Proszę! weźcie dajcie to Asi, tu jest szarlotka, a tutaj faworki. I jeszcze to dla dziewczynek, trochę słodyczy dla każdej!
- Dobrze, pa Mamo!- Pocałowałam mamę w policzek po czym podeszłam do taty i to samo zrobiłam.- Pa Tato!
- No pa córeczko.
Jej jest dziewiętnasta, późno jedziemy, dojedziemy na jakąś dwudziestą pierwszą. Trochę za długo zajęło mi to pakowanie, no nic. Włożyłam torbę do bagażnika, i wsiadłam do samochodu, gdzie zapięłam pasy, usiadłam wygodnie i odjechaliśmy.
Marek zawzięcie o czymś gadał z Pauliną, o jakimś koledze, który ma wrócić, mówili coraz ciszej, i włączyli muzykę, wtedy już nic nie słyszałam, tylko muzykę dochodzącą z radia.
Wpatrywałam się w krajobrazy, które mijaliśmy, robiło się coraz ciemniej, ale nie aż tak ciemno, o tej porze roku, zupełnie ciemno robi się około dziewiątej.
- Na ile jedziesz?- zapytała Paulina wyrywając mnie z przemyśleń.
- Nawet nie wiem, może na tydzień, lub na dłużej, się zobaczy.
- Będzie zły.- powiedział Marek.
- Kto będzie zły?- Paulina szturchnęła Marka łokciem.
- A nie tak powiedziałem, mój szef będzie zły, bo jeszcze nie złożyłem raportu za ten tydzień.
- Aha.- Coś ukrywają, lecz ja nie wiem co.
- Brałaś laptopa?
- Nie, chce trochę odpocząć, i z telefonu raczej korzystać też nie będę, więc jak coś dzwońcie do cioci, powiedz mamie, a ja będę dzwonić wieczorem, żeby pogadać.
- No okej. Ale tam od czasu do czasu zerknij na telefon, dobrze?
- Dobrze.
Byliśmy już niedaleko domu cioci, wjechaliśmy na polną drogę, po kilkunastu metrach, znaleźliśmy się w małym lasku, po kolejnych kilku merach skręciliśmy w lewo, i po czterystu metrach znajdowaliśmy się koło stawu, nic się nie zmieniło, ciągle taki uroczy jaki był dwa lata temu, wjechaliśmy na podwórko, gdzie ciocia z dziewczynami siedziały na ławce, ledwo co wyszłam z samochodu a one mnie otoczyły i zaczęły przytulać.
Wszyscy się zaczęli śmiać.
- No już zostawcie Pole! - powiedziała ciocia, i sama się ze mną przywitała buziakiem w policzek.
To samo zrobił Marek, przy tym przedstawiając Paulinę.
Ukucnęłam, przy dziewczynach, a one przewróciły mnie, i leżałam na trawie, a one na mnie. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, mimo ciężaru, który na mnie leżał.
Ciocia i Marek widząc to wszystko wybuchnęli śmiechem. Po chwili i dołączyła do nich Paula.
Ja wstała i wyciągnęłam z pomocą brata wszystkie rzeczy, daliśmy cioci przysmaki przyżądzone przez rodziców. Weszliśmy do domu, udając się do salonu, pomogłam cioci przyrządzić herbatę i pokroić ciasto.
- My się zbieramy, jest już dziesiąta, a chcieliśmy jeszcze pojechać do kina.
- Uważajcie na siebie!
- Napiszcie jak będziecie w domu.- powiedziałam i pożegnałam się z nimi.
Po czym pojechali.
- Chodź pokaże Ci pokój, trochę tu się zmieniło, mieliśmy remont, i teraz pokoje mamy na górze. To Twój pokój na czas nie określony.- puściła mi oczko i położyła moją torbę na łóżku. Julka z Zosią zaczęły skakać, a Agata była na moich rękach.
- Chodźcie już spać, Pola też jest zmęczona.
......Jestem już wykąpana i leże w łóżku pościelonym przez moją ciocię, potrzebuję trochę, żeby się zaklimatyzować, bo nie lubię obcych miejsc.
O czwartej w nocy, poczułam jak coś na mnie wchodzi, przebudziłam się i otworzyłam moje zaspane oczy.
- Agatka co Ty tutaj robisz? dlaczego nie śpisz?
- Mogę spać z Tobą, miałam zły sen.
- No pewnie.- Odchyliłam kołdrę, gdzie wsunęła się pięcioletnia kuzynka.
Choć jestem jej ciocią, i jak każdego dziecka w tej rodzinie.
Usnęła wtulona we mnie, a ja niedługo po tym usnęłam.
- Zobacz jak słodko wyglądają.- usłyszałam głosy w pokoju.
- Zaraz zrobimy im zdjęcie.
Otworzyłam oczy i ujrzałam ciocię z moimi kuzynkami. Robiącym mi i Agacie zdjęcia.
- Wystraszyliśmy się jak Agaty nie było.
- Przyszła do mnie w nocy.
- Znowu miała koszmary.
- A miała już wcześniej?
- Tak.
Hyhy muszę nadrobić, by móc wstawić nowy rodział, który już kończę;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz